wtorek, 30 marca 2021

30 marca 2021


 

1. Kocio spędził noc w sobie wiadomy sposób. Rano zobaczyłem go siedzącego w krzakach w towarzystwie plamistej kotki. Później Bożena zauważyła, że próbuje namówić rzeczoną kotkę na to, by weszła do domu. Na razie nieskutecznie. 

Ksiądz Isakowicz-Zalewski zażądał u Piaseckiego, by PAD odebrał stopień generalski Głodziowi. Problem polega na tym, że nie ma takiej procedury. Degradować w Polsce może wyłącznie sąd. 
Ksiądz Tadeusz robi świetną robotę w Fundacji Brata Alberta, ma piękną kartę opozycyjną, jest bezkompromisowy w piętnowaniu zła w Kościele. Za to w kwestiach ukraińskich mówi to samo, co rosyjscy agenci wpływu. W związku z tym stosunek mój do księdza Tadeusza jest niejednoznaczny. Ale o ile ksiądz mógł nie się nie znać na degradacjach, to powinien na nich znać się generał Różański. A ten, parę godzin później na Twitterze wystosował takie samo żądanie. 
O panu Generale miałem bardzo dobre zdanie. Niestety zaangażował się w politykę. A u nas z angażowania się w politykę emerytowanych generałów zwykle nic dobrego nie wychodzi. 
Profesor Pinkas – u Mazurka – przypomniał, że przypominany (przez posłów opozycji) „lód w majtkach” dotyczył konkretnej sprawy. Mianowicie żądania (przez posłów opozycji) sprowadzania leku, który zresztą w późniejszych badaniach okazał się nieskuteczny. 

2. 23 kwietnia będę się mógł zapisać na szczepienie. 
Kierująca TOK FM Kamila Ceran napisała na Twitterze, że nie wykonano 6 milionów szczepień. Zaszczepiono 2 miliony ludzi dwoma dawkami i 2 miliony jedną. Znaczyło by to, że 2x2000000+2000000 nie równa się 6000000. Będę od dziś z jeszcze większym dystansem podchodził do informacji tego radia. 

3. Po wsi jeżdżą traktory. Zakwitły krokusy. I żonkile przed stołówką. Latają motyle, pszczoły i bąk. Wiosna panie sierżancie. 
Było z osiemnaście stopni. Zasadziliśmy ostatnią choinkę. Jodłę kaukaską z Mrówki. Niestety ogołoconą z korzeni. Ale może da radę. Jutro ma być stopni dwadzieścia. Chyba przyjdzie wyciągnać węże i choinki podlewać.



29 marca 2021


1. Kocio rano się nie pojawił. Kiedy wyszedłem na ganek po wiaderko na popiół, spod Lawiny wyskoczyła plamista kotka, a za nią Kocio. Kotkę zauważyłem już kiedyś na monitoringu. Chyba. W każdym razie Kocia cały dzień nie ma. Wpadł ze dwa razy coś zjeść i raz się godzinkę zdrzemnąć. 

Wieczorem chciałem uruchomić zmywarkę. Ona na to, że mam sprawdzić filtr. Posłusznie sprawdziłem. Komunikat nie zniknął. Zacząłem szukać w internecie. Znalazłem. Co 30 cykli zmywarka przypomina o konieczności sprawdzenia filtra. Ma to sens, bo wcześniej czyściłem raz na rok. Albo rzadziej. Po sprawdzeniu filtra trzeba nacisnąć OK. To niemiecka zmywarka. Więc producent nie przewidział, że ktoś będzie naciskał OK bez sprawdzania filtra. 
Słyszałem kiedyś historię o dziale przeciwlotniczym kalibru chyba 12,8 cm. Działu, które było najlepsze na świecie. Jeszcze lepsze od 88, która była świetna. To najlepsze na świecie działo było nieskuteczne. Amunicję do niego bardzo nowoczesną i skomplikowaną robili robotnicy przymusowi. Wśród nich musiał być jakiś lepszy cwaniak, który znalazł prosty sposób na to, żeby amunicja nie działała. No i przymusowi robotnicy produkowali niedziałającą amunicję. Historię tę – ze dwadzieścia lat temu – opowiadała mi Niemka. Pełna pretensji. Nie rozumiała jak można źle pracować w fabryce. Jak w ogóle można źle pracować. 

2. Poranne rozmowy sponsorował „dzień dzisiejszy”. Wspierał go „dedykowany”. Chyba tylko Boniek u Mazurka nie użył tego drugiego słowa. Kiedyś mi się wydawało, że „słowo” można mówić tylko na rzeczownik. Ale chyba już jest inaczej. 

Listonosz przyniósł dwie paczki z Chin. W jednej były kable do ładowania iPhone. Całkiem porządne. W 2019 roku zaprzyjaźniłem się ze Stevem. Pracował dla prasowców Białego Domu jako contractor. Rozładował mu się iPhone. Chciałem go poratować powerbankiem. Odmówił: –To jest rządowy telefon. Nie mogę do niego podłączać niczego, co nie jest certyfikowane
Mój telefon nie jest już rządowy. Zresztą standardy bezpieczeństwa u nas nie są aż tak wyśrubowane. 
Bronisław Komorowski mieszkał w Belwederze. Przez sporą część jego prezydentury maszt komórkowy, z którym się łączył jego telefon był na ambasadzie rosyjskiej. Przez maszt ten łączyły się też pewnie komórki z KPRM-u i MON-u. Operator tłumaczył, że nie ma możliwości ingerencji w instalację. Z tym, że na wszelkie prace serwisowe musiał się umawiać z odpowiednim wyprzedzeniem. 
Oczywiście omawianie oklauzulowanych spraw przez zwykły telefon komórkowy jest zabronione. Ale kogo obchodzą oklauzulowane sprawy. 

W drugiej paczce był zestaw żarówek. Znaczy nie tyle żarówek, co LED-ów do oświetlenia wnętrza Laguny. Wymieniłem. Teraz w środku jest jak w dzień. Przy okazji się okazało, że od trudno powiedzieć jakiego czasu jeździłem z jednym tylko światłem z tylu. Lewym. Wlazłem pod auto, by stwierdzić, że się urwała masa. Połączyłem byle jak – skręciłem znaczy. Wsadziwszy w koszulkę termokurczliwą. Jak się znowu urwie – zrobię porządnie. Z wlutowaniem kawałka przewodu. 

3. Zaczęliśmy oglądać „Ferajnę z Baker Street”. Czarnoskóry Watson. Multikulturowo-równościowy XIX-wieczny Londyn. Czekam tylko aż się okaże, że rzeczony Watson z Holmesem są parą. Uwielbiam Netflix. 

Wieczorem kontynuując prace nad układem elektrycznym Lawiny asystowałem sąsiadowi Tomkowi w lutowaniu LED-ów w miejsce popalonych żarówek w desce rozdzielczej i sterowaniu klimą. Prawie sukces. Prawie – bo będę musiał jeszcze raz rozebrać deskę, bo nie udało mi się trafić w ustawieniu wskazówek prądu, paliwa, temperatury i ciśnienia oleju. 




 

poniedziałek, 29 marca 2021

28 marca 2021


1. Więc Kocio wrócił koło pierwszej. Wytrzymał ze dwie godziny, później postanowił wyjść znowu. Darł się, jakby go ze skóry obdzierano. Bezlitośnie spałem. W końcu jednak mnie dobudził. Poparzyłem na telefon – przed piątą. Czyli po zmianie czasu – przed szóstą. Więc można się ruszyć. Wypuściłem go, dołożyłem do kominka. Poszedłem do kuchni – zmywarka działa. Czyli coś jest nie tak. Kiedyś producenci zmywarek się chwalili tym, że mogą szybko umyć. Dziś jest odwrotnie. Chwalą się, że mogą umyć powoli.Za to w minimalnej ilości wody, prawie nie używając prądu. Z tym, że to miało być trzy i pół godziny. Nie cztery i pół. Wtedy dotarło do mnie, że zegar w telefonie się zdecydowanie przestawił. No i jest starego czasu przed czwartą. Czyli mogę iść spać. I poszedłem. Wstałem dwie godziny później. Kocio wrócił, kiedy nieprzestawiony zegar wybijał ósmą. 
Potem znowu poszedł, potem wrócił, potem poszedł, potem wrócił, no i ciągle się darł. Wieczorem poszedł – jak to mówią – na ament. 

2. „Ósmy dzień tygodnia”. Wirus brytyjski mógł się do polski dostać wyłącznie z Wielkiej Brytanii. Logiczne nie? Gdyby przyszedł przez Niemcy, czy Czechy – przestałby być brytyjski. Róża Thun stwierdziła, że sprywatyzowane szpitale nie są gorsze niż państwowe. Potem się poprawiła – że chodziło jej o skomercjalizowane. 
Piętnaście kilometrów ode mnie jest szpital, który najpierw został skomercjalizowany, a później sprzedany wraz z całym majątkiem pewnej spółce. Pierwszy w Polsce.
Po tym powiedziała, że robienie polityki na pandemii to coś obrzydliwego. Dzień po tym jak Platforma ogłosiła, że uzdrowi Polskę.  
Cóż, kiedyś zakolegowany z panią Różą od lat wielu kawaler OOB powiedział: przecież nie kochaliśmy jej za inteligencję
Stankiewicz najpierw powiedział, że TK wypowiedział się w sprawie Antykomora. Kiedy Wróblewski powiedział mu, że wyrok TK był w 2011. Wtedy zaczął udawać, że nie mówił coś odwrotnego. Ale generalnie program chyba się robi coraz ciekawszy. 
Arłukowicz u Piaseckiego znowu wyjechał z niekupionymi szczepionkami. Powiedział, że skoro Polska nie kupiła, to kupili inni. Piasecki zdziwił się, bo nie widać tych szczepionek w statystykach szczepień. Nic dziwnego, że nie widać, skoro dostarczone mają być w przyszłym roku. Jak to było? Robienie polityki na pandemii to coś obrzydliwego?
Na koniec jeszcze Arłukowicz zażądał by na Narodowym rozbudować instalację do podawania tlenu. Ja tam w obu szpitalach tlen dostawałem z butli. Nie było to dla personelu specjalnie wygodne, ale – jak widać – zadziałało.  

3. Cały dzień spędzony na niczym. Publiczna pokazała odcinek „07 zgłoś się” z Dziewulskim spuszczanym na linie z Mi-8 na pakę kraza. Złoczyniec strzela z bliska kilka razy do Dziewulskiego. Kamizelka (biała) zakładana na moro ani chybi musiała zadziałać, bo Dziewulski pojawi się jeszcze i innych odcinkach. 
O ile mnie pamięć nie myli – przy kręceniu innego odcinka, na Okęciu zginął jeden z „chłopców Dziewulskiego”. Naprawdę zginął. Nie tylko w filmie. Dziewulski w filmie skomentował to jakoś. Taka robota – albo coś w tym stylu. 

Kocio wrócił. Zjadł. I znowu poszedł. Gdyby chciał wrócić – będzie musiał zaczekać do rana. 







 

niedziela, 28 marca 2021

27 marca 2021


1. Bożena wczoraj zauważyła, że Kocio swój areszt domowy traktuje jak problem komunikacyjny. Udało mu się nas wytresować – dostaje jedzenie kiedy sygnalizuje, że chce. Chce wyjść, sygnalizuje to wyraźnie. My sobie z jego sygnałów nic nie robimy, więc w Kocia mniemaniu albo my jesteśmy głupi, albo on jakiś błąd w komunikacji popełnia. Więc ciągle próbuje. Zaczął o piątej rano. 


2. Na jedynce „Faktu” laurka dla premiera Morawieckiego. Za to nic o starych łóżkach z Niemiec. I nie ma ani jednego zdjęcia wykrzywionego Ministra Zdrowia. 

Platforma ogłosiła, że uzdrowi Polskę. Pani Kaznowska powiedziała, że „nie zrobiono nic, by dać pielęgniarkom uprawnienia do szczepień bez udziału lekarza”. Rano, u Ziemca, Niedzielski powiedział, że ustawa jest już w Sejmie. 
W kwestii ochrony zdrowia nie uwierzę politykom Platformy w ni jedno słowo. 
Nie żebym jakoś specjalnie im wierzył w słowa wypowiadane na inne tematy. 

Pogoda marcowa. Słońce. Potem chmury, wiatr, deszcz, potem słonce, potem chmury, wiatr, deszcz, potem słońce. Później się zrobiło zimno. I tak zostało.


3. Pojechaliśmy do weterynarza. Nie było tego, który mówi z identycznym akcentem jak mój dziadek Machl. Był szef interesu. I kolejka. Słyszałem jak pastwił się nad właścicielem Maine Coona. –Co pan daje na kulki z włosów?Nie wiem, zapytam żony. Pyta. Nic nie dają. –A wie pan, że długowłosy kot, kiedy się liże – połyka włosy. One się zbierają i robią się z nich kulki, które uszkadzają jelita. Powinien pan przeczytać o tym, i coś zacząć dawać. A czy karmę dla kastrowanych dostaję?Nie, ale drogą.Kamienie mu się będą w nerkach robić. Trzeba zakwaszać jedzenie. Bo jak nie, to potem to bardzo drogie operacje są. 

Kocia chciał szczepić na wściekliznę i inne zakaźne. Zrezygnował, kiedy dotarło do niego, że właśnie się skończył antybiotyk. Obiecałem, że przyjdziemy na szczepienie za dwa tygodnie. Kocio usłyszał, że jest zdrowy. I już się go w domu nie dało zatrzymać. Nic dziwnego. Wszakże jeszcze przez chwilę jest marzec. 


 

piątek, 26 marca 2021

26 marca 2021


1. Z niezbyt mądrego gdybania marszałka Karczewskiego zrobił się fakt medialny. Zadziwiający jest opór polityków przed tym, by się przyznać do niewiedzy. Czy – nie odpowiedzieć na pytanie. Pan Marszałek raczył zauważyć, że jego stwierdzenie nie było zbyt mądre. Zaczął się nawet wycofywać. Niestety, ani Agata Adamek, ani stacja na ten temat się już nie zająknęły. Zasadniczo nie ma się czemu dziwić. Dużo bardziej chwytliwe jest: Karczewski: rząd bał się hejtu, niż – Karczewski: wydaje mi się, że rząd bał się hejtu, choć nie, to głupie. 
Marszałek Karczewski, to w bezpośrednim kontakcie bardzo miły, ciepły człowiek. Może zbyt miły na dzisiejsze media. 

W Graffiti pani senator z Wiosny? Lewicy? Bardzo mi przykro, ale mimo iż często używam smyczy z napisem „Lewica”, nie ogarniam tej części politycznej sceny. Pani senator – chyba nawet Wicemarszałek Senatu – miała pretensje, że któryś z ministrów nie pojawił się na posiedzeniu. Tłumaczył się problemami związanymi z Covidem. A dzień wcześniej był, a pandemia też już wtedy była. 

U Mazurka Marcin Przydacz, merytorycznie, spokojnie, konkretnie. Jakoś jest inaczej, kiedy minister nie jest parlamentarzystą.  

2. W związku z szalejącą inflacją – co chwilę jakiś polityk opozycji o niej mówi – postanowiłem wydać trochę pieniędzy z kupki, która została po beemkach. Apdejtowałem zmywarkę. Od nastu lat mieliśmy zmywarkę Miele, która – gdy ją kupowaliśmy miała lat pewnie też naście. Świetny był to zakup. Niestety ilość prądu i wody, którą pobierała była zauważalnie duża. Zwłaszcza wody, która droższa jest niż w Warszawie. Bo oczyszczalnie ścieków, do której podłączona jest nasza kanalizacja nie jest gminna, należy do psychiatrycznego szpitala, który jest za lasem, w byłych koszarach Waffen SS. Gmina płaci szpitalowi worki pieniędzy, które później ściąga z nas. Po zmywarkę pojechaliśmy do Bogdańca. Na zachód od Gorzowa. Do pana, u którego kupiliśmy z kolegą Kaplą pralkę. Miele. W 2016 roku. 
Zmywarki, którą chcieliśmy kupić już nie było. Za to była inna. Nowsza i lepsza. Za tyle samo pieniędzy. No i jeszcze kupiliśmy piekarnik. Ze zniżką. Znaczy – opłacało się jechać. 
Nowa zmywarka zajęła miejsce starej. Stara – jako back up – trafiła do piwnicy. 
Na razie nie ma miejsca na piekarnik. Wylądował na tzw. psie – platformie na kółkach służącej do wożenia ciężkich rzeczy. Jeżeli o mnie chodzi – mógłby na tym psie zostać. Można go wozić po domu i uruchamiać w dziwnych miejscach. Upiekłem pizzę w przedpokoju. 
Obawiam się jednak, że nie znajdę sojuszników do obrony tej idei. 

3. Piątek. Pojawił się nowy odcinek „For All Mankind” Odzwyczailiśmy się tygodniowych przerw między odcinkami. 
Kocio wciąż przeżywa domowy areszt. Jutro jedziemy do doktora. Wizyta powinna skończyć się amnestią. 


 

czwartek, 25 marca 2021

25 marca 2021


1. Słonce wstaje nad lodówką. Znaczy słońce wstając oświetla ścianę nad lodówką. Warto wstać o świcie, by mieć takie obserwacje.


Kosiniak u Piaseckiego. Ziew. Arłukowicz w Graffiti. Należę do ograniczonej grupy, która pamięta, że był Ministrem Zdrowia. Być może dlatego, że kierowana przez niego służba zdrowia wykończyła moją babcię. 

2. W końcu odebrałem twardy dowód rejestracyjny. Miękki stracił ważność dwa tygodnie temu. Jestem debilem, gdyż pani w urzędzie zaproponowała mi, że dowód wyślą pocztą. Ja odmówiłem. Najpierw się musiałem dodzwonić by się umówić na odbiór. To się udało dość szybko. Tydzień zleciał jak z bicza strzelił. Stanąłem w kolejce przed urzędem. Wyszła pani urzędniczka, wezwała. Proces wydawania trwał 10 minut. Zostało mi jeszcze OC – które się kończy za niecały miesiąc – i proces przejmowania Lawiny będzie można uznać za zakończony. 
Wpadłem do Tesco po chleb. W saloniku prasowym promowano książkę Josepha Murphy'ego „Niezwykłe Prawa Kosmicznej Mocy Umysłu”. Przy zakupię można było dostać 20% rabatu na „Potęgę Podświadomości” tegoż autora. Pomimo wszystko się nie zdecydowałem.  

Udało mi się wymienić baterię w iPhonie Bożeny. Nie gubiąc żadnej śrubki, mimo iż jedna wykazywała predylekcję do ucieczki. Na szczęście była na tyle duża, że mogłem ją dostrzec. Sukces. Ale była też porażka. Zamówiłem złą baterię. Zauważyłem to gdy już telefon rozebrałem i wyjąłem starą. Na szczęście jej nie uszkadzając. Już chciałem psy wieszać na sprzedawcy – ale się okazało, że to moja wina. Zamówiłem dobrą. Wymieniłem. Jednak sukces podwójny – dwa razy rozbierałem telefon i dwa razy nie zgubiłem ni śrubki.

Miałem pojechać do Warszawy. Już sobie ostrzyłem zęby na kilka spotkań – chciałem pokazać niedowiarkom, że jednak żyję. Entuzjazm mój zgasiła moja pani doktor –Nie zrobiliśmy jeszcze przeciwciał, więc nie wiadomo czy jest pan odporny. Proszę lepiej uważać. No i tyle by było z życia towarzyskiego w zapowietrzonym mieście. 

3. W „Fakcie” na jedynce zdjęcie ministra Niedzielskiego nad informacją, że Wojewoda Dolnośląski do szpitala tymczasowego kupił stare łóżka z Niemiec. W jednym ze szpitali leżałem na jakimś rodzaju tapczanu. Chyba wolałbym stare łóżko szpitalne z Niemiec. 
Za to na stronie piątej tegoż „Faktu” – materiał promocyjny Link4, o współpracy ubezpieczyciela z Orlenem. „–Sprzedaż produktów ubezpieczeniowych LINK4, spółki z Grupy PZU, przez ORLEN Usługi Finansowe jest dobrym przykładem współpracy polskich firm działających w różnych obszarach biznesowych – podkreśla Patrycja Kotecka, członek zarządu LINK4.
Państwowe spółki wspierają wolne media. Również te publikujące antyszczepionkowe fejkniusy. 

Przeczytałem w „Super Expressie”, że Monika Zamachowska po rozwodzie nie ma zamiaru rezygnować z nazwiska. Przypomniała mi się radość siedzącego w krakenowym ogródku Willa Richardsona, kiedy się dowiedział, że Monika po latach od rozwodu w końcu rezygnuje z jego nazwiska, by stać się Zamachowską. 

Posadziliśmy kolejne dwie choinki. Została ostatnia. 


 

środa, 24 marca 2021

24 marca 2021


1. Maksymowicz u Piaseckiego narzekał, że w kierownictwie Ministerstwa Zdrowia są ekonomiści a nie lekarze. Cóż, są ludzie, którzy twierdzą, że lekarze nie są w stanie zreformować systemu ochrony zdrowia, bo stadnie im na tym nie specjalnie zależy. 

Później w TVN24 jakiś dyrektor szpitala z Dolnego Śląska powiedział, że strajk rezydentów funkcjonuje tylko w mediach. Pół godziny później wystąpił przewodniczący Porozumienia Rezydentów. Dziennikarka oczywiście się na ten temat nawet nie zająknęła. 

Rozmawiałem kiedyś o rezydentach z kilkoma doktorami nauk medycznych. Żaden nie uronił łezki nad ich ciężkim losem. Usłyszałem, że tak jest na całym świecie. Rezydentura jest długotrwałym egzaminem z predyspozycji do bycia lekarzem. A kiedy się kończy, były rezydent, zarabiając kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie szybko o swych cierpieniach zapomina. 

Mazurek wstał lewą nogą. Najwyraźniej. Nie dał Wróblewskiemu całym zdaniem odpowiedzieć na chyba ani jedno pytanie. Inna sprawa, że całe zdanie Wróblewskiego zajęłoby pewnie pół rozmowy. 

2. Pojechałem na pogrzeb. Na placu targowym nazywanym Rynkiem kupiłem w kwiaciarni wiązankę. Pani florystka powiedziała, żebym następnym razem zamawiał wcześniej. Odpowiedziałem, że wolałbym, żeby następnego razu nie było. 

Pogrzeb w pandemii. Ludzie pilnujący, żeby trzymać dystans, stojący w rodzinnych podgrupkach. Po wszystkim kuluarowe rozmowy o tym, kto zarażony, kto przeszedł, komu się nie udało. 
Ksiądz proboszcz z Ołoboku, w pierwszym kwartale miał więcej pogrzebów niż w całym zeszłym roku. Pogrzeby bez rodziny, bo cała na kwarantannie. Kremowanie zwłok, bo inaczej ofiary wirusa trzeba chować w szczelnych workach. Podwójnych workach. 
Straszny czas.

3. Sąsiad Gienek uważa, że już przechorował wirusa. Na jesieni. Źle się czuł, bardzo źle. Zadzwonił do swojego lekarza domowego. Opowiedział, jakie ma objawy. Lekarz stwierdził, że nie będzie go wysyłał na test, bo na pewno będzie pozytywny. Więc nie wiadomo, czy sąsiad Gienek przechorował wirusa. System skorumpował większość lekarzy domowych. Skorumpował w angielskim tego słowa znaczeniu. Każda próba naprawy systemu skończy się ogólnopolskim strajkiem, na który żaden polityk sobie nie może pozwolić, bo trzeba liczyć się ze zdaniem miliona zestresowanych wyborców, którym nie ma kto zaordynować aspiryny. 

Poseł Bartoszewski pochwalił Michała Dworczyka. Teraz trwa twitterowy na nim lincz. Nie warto być przyzwoitym. 

Poseł Siarkowska w Radio Maryja: „Przy grypie czy innych chorobach wirusowych świat nie stał na głowie, lecz lekarze leczyli ludzi, a szpitale były otwarte”. Najwyraźniej Konfederacja nie ma monopolu na głupotę. 



 

wtorek, 23 marca 2021

23 marca 2021


1. Scheuring-Wielgus – póki Piasecki jej nie poprawił – powtarzała, że posłanka Pawłowska jest z lubuskiego i wyrażała solidarność z lubuską lewicą. 
W Graffiti Zgorzelskiemu nie pasował lockdown. U Mazurka sympatyczna dziewczyna z Tygodnika Powszechnego opowiadała jak jest w Tel Awiwie. Jak raczył zauważyć Szewach Weiss – Żydzi są zupełnie jak Polacy, tylko bardziej. Z tym, że nie mają antyszczepionkowców. Nic dziwnego. To kolejny dowód na to, że szczepionki to żydowski spisek. 

Posadziliśmy jeszcze jedną choinkę. Bożena zauważyła, że zachodnie wiatry przekrzywiły posadzoną przed Świętami dużą sosnę. No i się zastanawiamy, czy ją prostować, czy dać szansę, by się wyprostowała sama.

Zasypałem wygrzebane truchło lisa. Przyłożyłem kamieniem. Powinienem był to zrobić na jesieni. Wtedy by się pies sąsiadów do lisa nie dobrał.

2. W ramach powrotu do normalności pojechałem do Wilkowa, do mechanika. Zrobić serwis klimatyzacji. Zauważyłem trzy dni temu, że się przestała uruchamiać. Znaczy: za mało czynnika. Mechanik w Wilkowie mnie poznał – wiosną byłem tam z audi. 
Ząb czasu nadgryzł naklejkę z informacją o ilości czynnika. Coś tam udało się znaleźć w internecie. Po podłączeniu maszyny okazało się, że czynnika nie ma wcale. Ale instalacja wytrzymała próbę ciśnieniową. Naładowaliśmy. Znaczy – maszyna naładowała. Klimatyzacja się uruchomiła. Czyli jest dobrze. Na razie. Zobaczymy jak długo. 

Skoro się już ruszyłem z domu – pojechałem na zakupy do Lidla. Nie wygląda to dobrze. Z jednej strony ludzie kaszlący w maski. Z drugiej bez masek, czy z maskami pod nosem. A dziś usłyszałem o kolejnych dwóch zarażonych znajomych. Jeden ze Świebodzina, drugi z Warszawy. 

3. Jak było do przewidzenia – Kocio nie może zrozumieć, dlaczego nie może wyjść na zewnątrz. I protestuje na różne sposoby. Na razie dajemy radę. 
Testowałem różne metody podania mu tabletki antybiotyku. Z masłem, z kocim żarciem, z szynką. Bezskutecznie. Okazało się, że wystarczy mu tabletkę wsadzić do pyska. Łyka ją bez protestów. 


 

poniedziałek, 22 marca 2021

22 marca 2021



1. Fogiel u Piaseckiego. Piasecki chciał, by Fogiel w imieniu Rządu wziął odpowiedzialność za efekty mutacji wirusa> Fogiel tej odpowiedzialności wziąć nie chciał. I mam wrażenie, że tak przez całą rozmowę. 
Czarzasty u Mazurka. Miała być Czarzastego kolej na podgryzanie Millera (po piątkowym podgryzaniu Czarzastego przez Millera). Coś nie wyszło. Może Czarzastemu się nie chciało. Można było usnąć. 


2. Nieopacznie zaczęliśmy oglądać „Ligę Sprawiedliwości Zacka Snydera”. Cztery godziny filmu. Zawsze opowiadałem, że lubię grube książki i długie filmy. Ale jednak aż takim wielbicielem komiksów nie jestem. No i mylą mi się ekosytemy. Nie wiem, czy jak występuje Batman, to może się pojawić Spiderman. Chyba nie. Spiderman jest od Ironmana. Powinny w szkole być lekcje historii popkultury. Bez tej wiedzy człowiek Amerykanina do końca nie zrozumie.


3. Z Warszawy przyszła wieść, że rabin Schudrich się dziś ożenił. 

Kocio właściwie wygojony. Zdjęliśmy mu kołnierz. Nawet tej łapy nie chciał specjalnie lizać. Za to strasznie się awanturował w kwestii wyjścia na zewnątrz. Nic właściwie dziwnego, bo dzień słoneczny. Panele zrobiły życiowy rekord. Złapały więcej słońca, niż w najlepszy dzień września. 
Wieczorem byliśmy w Sulechowie u weterynarza, który mówi z identycznym akcentem jak mój dziadek Machl. Kocio dostał ostatni zastrzyk. Teraz antybiotyk będzie przyjmował w tabletkach. Do soboty nie może wychodzić, więc będziemy mieć w domu brewerie. 

Co jakiś czas trafiam w Polsacie na „Nasz nowy dom”. Bardzo budujący format. Polsat wybiera jakąś ubogą, dotkniętą przez życie rodzinę i remontuje jej dom. Przed remontem jest strasznie. Po remoncie porządnie. Choć czasem od pomysłów pani architekt oczy krwawią. Ale nie o tym. W dwóch odcinkach, które widziałem piece centralnego ogrzewania wymieniane są na kominki z rozprowadzeniem ciepłego powietrza. Za każdym razem z komentarzem, że to wygodny i ekologiczny sposób ogrzewania. Mam pewne doświadczenie z ogrzewaniem domu kominkiem z rozprowadzeniem ciepłego powietrza. Mamy nowoczesne kominki, najwyższej klasy energetycznej. Spełniające zylion norm. Niestety ani to wygodne. Ani ekologiczne. 
W jednym z programów zburzyli piec kuchenny. Całkiem porządny. Od razu mi się przypomniało często słyszane na wsi zdanie: ech, mieliśmy świetny piec kuchenny, aleśmy zburzyli. Bośmy głupi byli. Ale to wszystko bez znaczenia przy skokowej zmianie poziomu życia, która dotyka bohaterów programu. 

A ja się czepiam, bo muszę ubrać kurteczkę i kaloszki (gumofilce) i przynieść drzewo. Albowiem przez cały dzień mi się nie chciało. Teraz też mi się nie chce, ale jeżeli nie przyniosę – to się zrobi zimno. Wtedy uruchomi się piec na LPG, który niestety tani w eksploatacji nie jest. 




 

niedziela, 21 marca 2021

21 marca 2021


 1. Codziennie budzę się o szóstej rano. Tak mi po szpitalu zostało. Dziś obudziłem się przed piątą. Dołożyłem do kominka i postanowiłem się jeszcze zdrzemnąć. No i obudziłem się chwilę przed ósmą. I to jest zła informacja. Z niczym nie mogłem zdążyć. Ogarnięcie pieców – kominków i kuchennego pieca – zajmuje mi zwykle 45 minut. Piec kuchenny – nim osiągnie temperaturę pracy – musi się palić z godzinę. Robienie kawy na gazie, to jednak porażka. 

W „Siódmym dniu tygodnia” lepszy zestaw gości. Kluzik-Rostkowską pamiętam z Wiejskiej z papierosa. Pracowała w „Przyjaciółce”. Była wicenaczelną? Nie pamiętam. Później okazało się, że jest w pisowskim rządzie. Potem wiadomo, co było. Teraz jest wciąż jest platformerską neofitką. I będzie nią pewnie do końca życia. Gada to samo, co reszta platformersów, tylko bardziej. Wirus jest bardziej śmiertelny. Czyja wina? Oczywiście rządu. Skąd się wzięła w Polsce brytyjska mutacja? Przyleciała z Wielkiej Brytanii. Później zaczekała prawie dwa miesiące w ukryciu, by wybuchnąć jako trzecia fala. Na pewno nie przyszła z Niemiec, Czech czy Słowacji, bo by się wtedy nie nazywała brytyjska. Musiała przylecieć samolotami, bo by się jej nie chciało jechać samochodem. 


2. Mam kolegę. Znamy się albo lat dwadzieścia, albo lat dwadzieścia pięć. Kolega jest dziennikarzem śledczym. Delikatnie mówiąc – nie sympatyzującym z obecną władzą. Spotykaliśmy się co jakiś czas. Ponarzekać. Z pięć lat temu powiedział, że jego praca traci sens, bo niezależnie co napisze dla połowy Polski jest to prawda, bo tekst pojawia się w tym konkretnie tygodniku, a dla drugiej połowy Polski jest to nieprawda, bo tekst pojawia się w tym konkretnie tygodniku. 
Dwa lata temu prawie opowiedział mi historię. Otóż przez dłuższy czas jeździł po Polsce szukając nieruchomości należących do prezesa dużej spółki Skarbu Państwa. Napisał na ten temat tekst. Do tygodnika, w którym wtedy pracował (już nie pracuje – dotknęły go redukcje). Tekst miał się ukazać. Ale się nie ukazał. Szefostwo wydawnictwa (dużego, międzynarodowego) – po konsultacjach ze znaną ze skuteczności w medialnych kwestiach, żoną jednego z ministrów – postanowiło tekstu nie publikować. Plotka środowiskowa głosi, że rzeczona żona miała decydujący głos w kwestii dość sporego budżetu reklamowego. 
Naczelny tego tygodnika nie podał się w proteście do dymisji, choć jego Twitter zawsze pełen jest wielkich słów. Cóż, mówią, że krowa, która dużo ryczy – mało mleka daje – nie wiem, czy to prawda. U nas na wsi nie ma ani jednej krowy. 
Cała sprawa znikła, by się pojawić teraz. Dlaczego akurat teraz? Na pewno jest jakieś proste wytłumaczenie. 

3. Na Kociu goi się jak na psie. Rana już sucha. Opuchlizna zeszła. Weterynarz działał dziś przed południem, więc na mnie spadł obowiązek zrobienia wstrzyknięcia pod skórę antybiotyku. Nie mam sprawności weterynarza, który mówi z identycznym akcentem jak mój dziadek Machl – Kocio ukłuty wydarł się, jakby go ktoś ze skóry obdzierał. Ważne, że się nie obraził. 


Na covid zmarł ojciec sąsiada Gienka. Kominiarz. Bardzo elegancki człowiek. Z zawsze perfekcyjnie przystrzyżonym wąsikiem. Urodzony w Rzeszy Polak. Przeżył wyzwalanie przez Armię Czerwoną i odzyskiwanie Ziem Odzyskanych. Mimo imponującego wieku – do końca sprawny. Jeszcze całkiem niedawno przyjeżdżał do Gienka skuterem. 
Za chwilę mi rąk braknie, by liczyć znanych mi ludzi, których zabrał Covid. 

sobota, 20 marca 2021

20 marca 2021



1. Kocio nie lubi kołnierza. Bardzo nie lubi. Za to z łapą się poprawia. Powoli. Ale poprawia. Zaczął chodzić jak człowiek. Wieczorem byliśmy w Sulechowie zrobić Kociowi zastrzyk. Weterynarz, który mówi z identycznym akcentem jak mój dziadek Machl – pochodzi z Ługańska. 
Co byśmy bez tych Ukraińców zrobili. Kocia leczy jeden, na oddziale, gdzie mnie na nogi postawiono z Ukrainy jest i część lekarzy i część obsługi. 

2. „Fakt” zrobił antyszczepionkową jedynkę. Antyszczepionkowy komentarz napisała naczelna. Można do sprawy podejść na dwa sposoby. Albo zgodzić się z głosami, które mówią, że naczelna to idiotka, która puści każdą bzdurę, byle tylko ludność kupiła więcej egzemplarzy. Albo posłuchać tych, którzy mówią, że nic się nie dzieje przez przypadek, że wydawca realizuje politykę. I że to nie jest polska polityka. 
Słyszałem od ludzi, których praca polega na tym, żeby wiedzieć różne rzeczy, że akcja przeciwko AstraZeneca jest – jakby to powiedzieć – nieprzypadkowa. Że chodzi o duże pieniądze. I że – wbrew pozorom – nie jest to walka koncernów farmaceutycznych. 
Jedynka „Faktu” bardzo ładnie wpisuje się w tę teorię. 
Cóż, ż drugiej strony doświadczenie mówi mi, że większość teorii spiskowych jest jedynie teoriami. W praktyce wszystko zwykle jest prostsze. Więc chyba raczej pani Kasia jest idiotką. 
W takim wypadku podejrzane jest, że wydawca wciąż trzyma ją na tym stanowisku. 

3. Przyszła wiosna. Sypnęło więc śniegiem. 
Miał przyjechać potencjalny montujący pompę ciepła. Nie przyjechał, bo coś mu się zdarzyło na budowie w Poznaniu. Może przyjedzie w przyszłym tygodniu. Najwygodniej by było się nauczyć i samemu zamontować. Obawiam się jednak, że przekracza to moje możliwości. Trzeba pompę połączyć z piecem gazowym, który ma ją wspierać w sytuacji, gdy mróz jest tak duży, że pompa nie daje rady. Ech, mógł się człowiek uczciwej roboty jakiejś wyuczyć. 










 

piątek, 19 marca 2021

19 marca 2021


 

1. Skończyłem antybiotyk. Czyli można założyć, że jestem jeszcze bardziej zdrowy. 
Przypomniało mi się, że czterdzieści lat temu antybiotyk, to było coś. Człowiek nie wychodził z domu, zwykle leżał w łóżku plackiem. Jak miałem z sześć lat i zapalenie płuc, przychodziła pielęgniarka i wstrzykiwać penicylinę domięśniowo. Bolało. Do dziś pamiętam. I jeszcze opowiadała suchary, które chyba miały zmieniać nastrój. Były tak czerstwe, że nie pomagało.

Profesor Horban u Piaseckiego powiedział, że siedemdziesiąt procent pacjentów trafiających pod respiratory umiera. Powiedział też, że powinno się zakazać przemieszczania. Popularność zyskało to drugie zdanie. Zwłaszcza wśród tych, którzy uważają, że pierwsze nie ma znaczenia, bo nie ma pandemii. Jest tylko spisek farmaceutycznych gigantów na pasku których chodzi profesor Horban. 

2. Przykleiliśmy do obudowy kominka kupione w gorzowskiej Castoramie płyty gipsowo-kartonowe. Zajęło nam to ze dwie godziny. Efekt przeszedł oczekiwania. A jeszcze przed nami szpachlowanie. Można to było zrobić rok temu. Kto wie, jakie szkody zrobiło obcowanie z wersją przed przykryciem.


3. Łapa Kocia spuchła. Zdecydowaliśmy pojechać do weterynarza. W Świebodzinie się okazało, że nie działa i zaprasza do Sulechowa. Nie było kolejki. Choroba Kociego Pazura. Zawsze mi się wydawało, że dotyka tylko ludzi. A tu niespodzianka. Koty też. Jakiś kolega wbił Kociowi pazur w łapę. Na pazurze siedziały Gram-ujemne bakterie Bartonella henselae i Bartonella clarridgeiae. Które spowodowały stan zapalny i gorączkę. Weterynarz mówiący z identycznym akcentem jak mój świętej pamięci dziadek Machl najpierw łapę ogolił, później wytoczył z rany wiaderko ropy, posmarował przeciwzapalną maścią, dał zastrzyk i kazał przyjść jutro. No i zaordynował kołnierz – kryzę, żeby Kocio nie lizał rany. 

Kocio u doktora był grzeczny. W samochodzie też. Kiedy wróciliśmy do domu – dostał w związku z kołnierzem histerii. Trochę kołnierz przemodelowaliśmy, tak by Kocio mógł jeść i pić. I się uspokoił. Kuracja wyraźnie pomogła – łapa przestała go boleć. Ma szlaban na wychodzenie. Zresztą pewnie w tym kołnierzu wolałby nie być widzianym. 



czwartek, 18 marca 2021

18 marca 2021


1. Zabiłem pierwszego w tym roku komara. Obudził się z niewiadomych przyczyn i zaczął robić to, co komary zwykle robią. Swoją drogą ciekawym, jakie zdanie ma młoda lewica na mówienie na samicę komara – komar. Przecież to nie może być w porządku. 

Nie wiem, czy wygrałem, czy przegrałem zakład, gdyż rozmowę Piaseckiego z marszałkiem Grodzkim oglądałem od połowy. W tym przypadku istnieje szansa zakładu wygranego w połowie: Piasecki zapytał o AstraZenekę, gość zaś nic mądrego nie odpowiedział. 
Cóż, zakład wygrany w połowie jest jednak przegrany. 

2. Posadziliśmy choinkę. Zostały nam do posadzenia jeszcze trzy. Sadzimy w części parku, w której jest dużo gruzu. Tak duża, że raczej mała jest szansa, by kiedykolwiek zrobić tam trawnik. Będzie więc zagajnik. Iglasty. 
Przez cały dzień właściwie było słonecznie. Trochę słonecznie. No i nagle zaczął padać śnieg. Najpierw było i słońce i śnieg, później się zrobiło ciemno i śnieżnie. Marzec. 
Kocio śpi cały dzień. Wieczorem wyszedł tylko na chwilę. Łomot musiał być dotkliwy.

3. Oglądamy „For All Mankind”. Naprawdę niezły serial. Między pierwszą a drugą serią upływa kilka lat. Jako materiał dodatkowy Apple wrzucił kilka programów informacyjnych pokazujących co się w przerwie wydarzyło w tej alternatywnej historii. 
Rozbawił mnie błąd tłumacza: pani Thatcher powiedziała, że jeżeli Związek Radziecki dalej będzie coś tam robił, to rozmieścimy rakiety Cruise. Tłumacz z rozmieszczenia zrobił wystrzelenie. 

Codziennie się dowiaduję, że ktoś znajomy jest zarażony. Bogu dzięki, póki co wszyscy przechodzą lekko. Miejmy nadzieje, że tak zostanie. 



 

środa, 17 marca 2021

17 marca 2021


 

1. Kocio wyszedł późnym wieczorem. Wrócił na moment przed tym, jak kładłem się spać. Spał do rana. Rano nie chciał wyjść. Okazało się, że utyka. Cały dzień przespał. Pewnie dostał łomot. 

2. O co rano pytał Piasecki Dworczyka? O AstraZenekę. Co Dworczyk odpowiedział? Mniej-więcej to samo, co wczorajsza pani profesor. Zakładamy się o co Piasecki zapyta jutrzejszego gościa i co ten gość odpowie?
U Mazurka nie znany bliżej eseldowiec. Były wiceprezydent Łodzi. Opowiedział, że jak kiedyś Bogusław Linda powiedział, że Łódź to miasto meneli, to on Bogusława Lindę zaprosił na kawę. No i Bogusław Linda nie przyszedł. Strasznie smutna historia. 
Chwilę wcześniej w Polsat News był Kosiniak-Kamysz. Przyznał, że był wielbicielem Kajka i Kokosza. To była chyba jedyna warta z tej rozmowy zauważenia rzecz.  

3. Nareszcie jakiś motoryzacyjny sukces. Kiedy byłem w szpitalu przyszła z Chin tzw. opornica. Choć w tym przypadku nie jest to zwykła opornica, tylko coś bardziej elektronicznie skomplikowanego. Lawina ma automatyczną klimatyzację. Prędkość wentylatora reguluje komputer. Znaczy: wysyła cyfrowy sygnał do opornicy, która puszcza odpowiedni prąd do silnika. Poprzedniemu właścicielowi opornica się zepsuła. No i pojechał do jakiegoś kowala-geniusza, który z elementów opornicy z jakiegoś BMW, dwóch metrów kabli do żelazka – no dobra, może niekoniecznie żelazka, raczej radiomagnetofonu Grundig – i czteropozycyjnego przełącznika zmajstrował niezależne sterowanie wentylatorem. Narobił się przy tym. Dołożył przekaźnik, poprowadził masę przez pół samochodu. Było to o tyle irracjonalne, że nowa opornica kosztowała z przesyłką 91 zł 51 gr. Założenie nowej zajęło pięć minut. Wycinanie wydumki – prawie godzinę. Klimatronik działa. No i jeszcze silnik wentylatora przestał wyć. Gniazdo zapalniczki wróciło na miejsce. 
Ale żeby nie było za fajnie: opornica jest zamontowana w kanale powietrznym, tak, by chłodziło ją powietrze tłoczone przez wentylator. Kowal-geniusz, by zmieścić swoją konstrukcję wyciął większą dziurę, przez którą teraz zimne powietrze wieje na nogi pasażera. Udało mi się to jakoś zakleić taśmą. Zobaczymy na jak długo. 

Kiedy wczoraj czekałem na wyniki zauważyłem jak cieknie mi prąd z baterii w iPhonie. Po procencie. Telefon ma dwa lata. Swoje przeżył. Więc bateria miała pełne prawo się skończyć. Za całe sześć dych zamówiłem nową. Przyszła. Wymiana w 8 plus jest dużo prostsza niż w starym CE. Co nie zmienia sytuacji, że jedna ze śrubek, wielkości małej, raczej małości wielkiej, wzięła i znikła. Dokumentnie. To może być jakaś klątwa, bo zawsze kiedy rozbieram jakiegoś iPhone'a jakaś śrubka znika. Bateria założona. Telefon się ładuje. Powinien się przestać grzać. Zobaczymy. 

wtorek, 16 marca 2021

16 marca 2021

 


1. Rano nie było prądu. Obudziły mnie piski UPS-ów. Kiedy następnym razem będę miał pieniądze – kupię agregat. I jakieś zmyślne sterowanie, które będzie w stanie ogarnąć prąd z paneli. 
Ruszyłem do Gorzowa. Przez całą S3 lał deszcz. Miejscami nic nie było widać. Nic, a zwłaszcza samochodów, które jadąc na automatycznie włączonych światłach do jazdy dziennej nie miały z tyłu zapalonej ni żarówki. 
Mam wrażenie, że większość użytkowników nowoczesnych samochodów nie zdaje sobie sprawy z tego, że kiedy automat włącza im światła do jazdy dziennej – nic nie świeci się z tyłu. Do tego, żeby automat włączył światła mijania musi się zrobić ciemno. Mgła czy deszcz często nie wystarczają. 

Na wysokości Międzyrzecza słuchałem rozmowy Piaseckiego z jakąś panią profesor. O szczepionkach. Bardzo rozsądnie tłumaczyła, że prawdopodobieństwo poszczepionkowych powikłań jest wielo-wielokrotnie niższe niż prawdopodobieństwo śmierci z powodu wirusa. 

Przez Gorzów jechałem słuchając Mazurka nietypowo rozmawiającego z człowiekiem z Instytutu Pileckiego o kwitach, które w szafie na Śląsku trzymał pozytywnie zweryfikowany ubek. Znaczy esbek. Bo mimo wszystko jest różnica.


2. Do szpitala trafiłem na czuja. Znaczy przypomniało mi się, że z okna było widać logo Castoramy. Więc jechałem do Castoramy – zgodnie z drogowskazami stojącymi przed każdym skrzyżowaniem. Przy Castoramie zaś pojawił się drogowskaz „szpital”. Do szpitala wpuszczała pani, która wymagała wypełnienia ankiety. Czy w ciągu ostatnich dwóch tygodni miałeś kontakt z osobą zakażoną. Tak. Ale jak to? Byłem chory. A kiedy się panu kwarantanna skończyła? Nie wiem. Wyszedłem w piątek ze szpitala. Aha. Swoją drogą dotarło do mnie, że po teście, który zrobiono mi w szpitalu system wysłał mnie na domową izolację, na którą nie mogłem się udać, bo byłem w szpitalu. 
Pani od ankiety zwracała się do mnie – najpierw panie Marcinie, później: panie Mariuszu, panie Marku. Panie Macieju chyba jednak nie. Z kłopotami trafiłem do przychodni. Zostałem zbadany, EKG, no i oczywiście pobrano krew. Musiałem zaczekać na wyniki krwi. Chwilę to trwało. 
Podsłuchałem – co nie było trudne – rozmowę dwojga czekających na chemioterapię pacjentów. 
Bo widzi pani, ja na PiS głosowałem. –Ja też proszę pana. –Syn mnie zapytał na kogo głosowałem. Powiedziałem, że na PiS. No to mi powiedział, że żebym nie był jego ojcem, to by mnie z domu wyrzucił, bo tak tych pisowców nienawidzi. Ja co – mówi – tak telewizor ustawię, żebyś tej cholernej pisowskiej telewizji oglądać nie mógł. I co ja na to – proszę pani – poradzę?

Przeczytałem połowę Studnickiego. Zdziwiłby się widząc jak wygląda dziś nasz kawałek Europy. 
Wyniki dobre. Nawet bardzo dobre. Chcą mnie widzieć za miesiąc. Wychodząc zrobiłem zdjęcie okna, przez które oglądałem śmigłowce LPR-u. Z góry nie było widać, że przed budynkiem jest parking. 

3. Zachłyśnięty wolnością wszedłem do Castoramy. Kupiłem płyty gipsowo-kartonowe. Robią teraz takie zgrabne małe – jednoosobowe. Może się uda wykończyć kominek. Dwa lata już straszy. 
Kiedy mnie nie było, Bożena posadziła kolejną choinkę. I wykopała dziury na jeszcze dwie. Choinek do posadzenia mamy jeszcze cztery. Muszę przyznać, że jakoś mnie do łopaty nie ciągnie. Ale to też z czasem powinno przejść. 

Profesor Żerko – mniejsza z tym, co – nazwał pajacjadą klaunolewicy. Przez jakiś czas będzie to chyba móje ulubione politologiczne określenie.

poniedziałek, 15 marca 2021

15 marca 2021


 

1. Kocio postanowił zaszaleć. Poszedł wieczorem i nie wrócił. Nie wracał całą noc. Co chwilę się budziłem, żeby zerknąć monitoring, czy nie siedzi aby pod drzwiami. 
Cały czas czuję się winny tego, że jadąc do szpitala go porzuciłem. 
Wstałem o szóstej. Wrócił – jak gdyby nigdy nic – o przed ósmą. Zjadł i poszedł spać. 

2. Obejrzeliśmy wieczorem „Działa Navarony”. Film wciąż daje radę. 
Zauważyłem coś, na co wcześniej nie zwróciłem uwagi. Otóż kostiumograf dokonał zbrodni na projektach Hugona Bossa. Mundur oficera SS, to chyba brytyjski lotniczy tyle, że z niemieckimi naszywkami. Mundury żołnierzy Wehrmachtu wyglądają bardziej na armię bułgarską. Oficerskie – jakby z NRD. Jakoś łatwiej mi wybaczyć, że cały sprzęt (poza samotnym Kübelwagenem) jest aliancki. Ale żeby piętnaście lat po wojnie nie móc znaleźć dwudziestu porządnych mundurów?

3. Postanowiłem pogrzebać przy Lawinie. Zacząłem od wymiany czegoś, co się nazywa door lock actuator. I zasadniczo jest siłownikiem centralnego zamka. Z dodatkowymi czujnikami. Lawina uważa, że ma przez cały czas otwarte drzwi kierowcy. Awanturuje się w związku z tym dzwoniąc po amerykańsku. Nie gasi światła w środku, no i nie uzbraja alarmu. 
Dawniej w samochodach czujnikiem otwarcia drzwi był bolec, który wciskały zamykane drzwi. Przy otwartych – wysunięty bolec zwierał z masą. 
W Lawinie czujnik jest elementem siłownika centralnego zamka. I nie bardzo wiadomo jak działa. Rozebrałem drzwi. Wyjąłem stary siłownik. Okazało się, że nie nowy nie jest do końca taki sam. Musiałem z dwóch zrobić jeden. Udało się. Założyłem. Złożyłem drzwi. Wszystko zajęło mi prawie dwie godziny. Pan na Youtube poradził sobie w dwanaście minut. 
Sprawdziłem. Nic się nie zmieniło. Dalej ten sam błąd. Czyli albo kable, albo BCM – body control module. 

Postanowiłem w takim razie założyć moduł bluetooth do takiego czegoś, co dodaje gniazdo AUX do fabrycznego radia. Rozebrałem deskę, wyjąłem radio, podłączyłem moduł, założyłem radio. Sprawdzam. Nie działa. I tak pięć razy zanim się poddałem. Moduł wygląda jakby nie żył.

Dwie próby, dwie porażki. Jak tu żyć. 

niedziela, 14 marca 2021

14 marca 2021


1. Zaczęliśmy oglądać „For All Mankind” na AppleTV. Alternatywna historia podboju kosmosu po tym, jak Sowieci pierwsi lądują na księżycu. 
Usłyszałem kiedyś, że podczas konferencji prasowej, na której von Braun opowiadał o rakiecie Jupiter C, jakiś brytyjski dziennikarz zapytał: panie von Braun, jaką mamy gwarancję, że pierwszy człon tej rakiety nie spadnie na Londyn?


2. „Siódmy dzień tygodnia.” Wytrzymałem kwadrans. Umówmy się, że chodziło o problemy techniczne, a nie dobór gości dokonany w taki sposób, że i bez słuchania wiadomo było jakie słowa padną.
Później jednym okiem oglądałem resztę niedzielnych programów. Wzorcowa strata czasu. Można odnieść wrażenie, że polska telewizyjna publicystyka polityczna funkcjonuje równolegle do rzeczywistych problemów. Na koniec programu próbował to Konradowi Piaseckiemu powiedzieć Andrzej Zybertowicz. Spłynęło jak po – nomen-omen – kurze. 

Morawiecki w lecie powiedział, że wirus się cofa, a teraz widzimy, że się nie cofnął. Jak on mógł? Morawicki nie kupił szczepionek z terminem dostawy styczeń przyszłego roku, a teraz brakuje szczepionek. Jak on mógł?
Brakuje covidowych łóżek, a NFZ zalecił przesuwanie planowych zabiegów, przecież to niebezpieczne. Rząd nie przygotował nas do trzeciej fali, a teraz zamyka hotele. Można by dość łatwo przygotować automat do tworzenia treści telewizyjnej publicystyki. Tylko po co, skoro mamy żywych ludzi, którzy będą to opowiadać sami z siebie. To, że nie ma poważnej dyskusji o przyszłości Polski? Ważne, że się klika, że oglądalność jest. Że dobrze wyjdzie w Nielsenie (czy jak się tam to nazywa). 
Nikt chyba tego dziś nie pamięta. Kiedy PiS był w opozycji, jego posłów oczywiście toczyła choroba opozycyjności. Walczyli o złotą patelnię w kategorii najgłośniejszy medialny cytat. Często gadali chwytliwe głupoty. Ale jednocześnie była „Polska – Wielki Projekt”, był kongres w Katowicach. Coś planowano, nad czymś pracowano. 
A dziś? Ktoś coś słyszał? Ktoś coś zauważył? Może jest coś przykryte przez kolejne dziesiątki konferencji prasowych, których już nawet Polsat News nie transmituje przez szacunek dla czasu widzów. Zostaje sam TVN24. Ciekawe jak długo. Bo się może okazać, że widz jednak woli nawalankę w studio. 
To nie jest kraj dla starych ludzi.

3. Wiało. Tak wiało, że poprzewracało choinki w doniczkach. Obeszliśmy gospodarstwo. Idzie wiosna. Na każdym kroku jakieś nowe pędy. Obiecywałem sobie, że dokonam spustoszeń w zieleni. Nie udało się. 

Lucky, pies sąsiadów dokopał się do zwłok pochowanego przeze mnie jesienią lisa. Nie przez przypadek mówią, żeby kopać przynajmniej na metr. 

Kiedy szliśmy przez park, przypomniało mi się, że kiedy ostatni raz zbierałem liście – mam taką maszynę, którą ciągnę za traktorkiem – słuchałem radia. I tego dnia ogłoszono koniec testów szczepionki AstraZeneca. 






 

sobota, 13 marca 2021

13 marca 2021


 1. 5:45. Nie uwolnię się od tego. Tym razem jednak nie pielęgniarka z zestawem probówek, tylko Kocio, który postanowił sprawdzić czy tam, gdzie go nie ma nie jest aby bardziej interesująco. 

Borys Budka u Ziemca jednym głosem z pryszczatymi Konfederatami. Skłamałbym mówiąc, że mnie to jakoś specjalnie dziwi. Ale poddawanie pod wątpliwość obajtkowego Tourette’a, to jednak kolejne przekroczenie granic. 

2. Obejrzeliśmy wieczorem „The Wizzard of Lies” Levinsona. O Madoffie. Nie pamiętam, czy De Niro był jednym z Madoffa klientów. Gdyby był – byłoby to jakoś zabawne. Przypomniała mi się od razu nasza piramida – Amber Gold, a konkretnie sytuacja, kiedy w ekonomicznym programie Tok FM goście – po wysłuchaniu reklam Amber Gold w przerwie reklamowej – wbrew prowadzącemu próbowali tłumaczyć słuchaczom, że ten poziom zysków jest niemożliwy. Że jest to bardziej niż podejrzane. 
O piramidach finansowych powinno się uczyć w szkole. Najlepiej podstawowej. Dzieci mają zwykle sporo zdrowego rozsądku, który tracą z wiekiem. 

3. Covid ma jednak też plusy. Muszę sobie zrobić nowe dziurki w pasku, gdyż się mniej zrobiło obywatela o prawie dziesięć kilo. 
Mój pradziadek-legionista – dzięki prof. Cenckiewiczowi się dowiedziałem, że odznaczony Krzyżem Walecznych w 1920 roku – góral. Choć nie skalny, bo z Klikuszowej. Kapitan Wojska Polskiego, doktor praw po UJ. Wcześniej po Nowodworku. Pozostawił po sobie w rodzinnym języku kilka zwrotów. Na przykład: „snuje się jak smród za wojskiem”. Używała tego moja babcia. Złapałem się na tym, że tempo, w jakim się po domu poruszam bardzo dobrze ten zwrot obrazuje. 
Postanowiłem zrobić w końcu trzy gniazdka pod telewizorem. Znaczy decyzja zapadła ze trzy miesiące temu. Postanowiłem ją zrealizować. Niby żadna robota, ale same przerwy, które sobie musiałem robić zajęły pół dnia. 

Rano było słońce. Później lało. Na koniec wyszło znowu i pojawiła się tęcza. Pierwsza dla mnie w tym roku. Kiedy byłem w szpitalu sąsiedzi z drugiej strony ulicy położyli blachodachówkę. 


piątek, 12 marca 2021

12 marca 2021


1. Entuzjazm profesora Cenckiewicza doprowadził do tego, że kupiłem „Polskę za Linią Curzona” Studnickiego. Na razie przeczytałem wstęp. Ale już się cieszę. 
Jedną z pierwszych moich świadomych decyzji politycznych było niedołożenie się do tablicy ku pamięci płk. Becka, z którym skończyliśmy jedno liceum. On rzecz jasna wcześniej. Pomyślałem, że od Minister Spraw Zagranicznych oceniany być powinien nie za przemówienia, tylko efekty prowadzonej przez siebie polityki. 
Dziś nie dołożyłbym się jeszcze bardziej. Bezkrytyczne uwielbienie Dwudziestolecia, w którym przez ostatnie lata brałem udział nie świadczy o nas najlepiej. 

2. No i zwolniłem miejsce. Wcześniej jeszcze trzy razy pobierano krew. Ma to jakiś sens, skoro jutro mnie już nie będzie. Ciekawe, czy foliarze wpadli na pomysł, że pandemia została wykreowana, by od wsadzanych do szpitali wyciągnąć krew dla wampirów. Cóż, na pewno któryś z nich na ten pomysł wpadł. 

3. Wracaliśmy z Bożeną S3. Świat jest jednak piękny. W Świebodzinie – apteka. Chwilę zeszło, bo recepta długa. No i się okazało, że jednak muszę usiąść. Będzie lepiej. 
Przyszła masa części do Lawiny. Aż mnie skręca, żeby się za nie zabrać. Ale dogadany z organizmem rozsądek mówią – jeszcze nie czas.



 

czwartek, 11 marca 2021

11 marca 2021


1. Równo cztery tygodnie temu zaraziłem się koronawirusem. 
No i nie wyszedłem ze szpitala. Wieczorem zaczęło nie boleć gardło. Więc postanowiono mi się jeszcze poprzyglądać. Potrzeba jeszcze trochę czasu, nim mój układ odpornościowy wróci na dobre tory. A teraz trzeba dmuchać na zimne. 

2. Równo cztery tygodnie temu zaraziłem się koronawirusem. Przez dezynwolturę. Przez prawie rok pandemii człowiek zaczął się przyzwyczajać. Funkcjonował w jako-takim reżimie. W związku z pracą – w ograniczonej grupie stosunkowo często testowanych ludzi. Później odcięty na wsi. Kiedy przyjeżdżałem do Warszawy, znowu spotykałem się z tymi samymi ludźmi. Niby pamiętając o zasadach. Ale nie zawsze je stosując. 
No i przez ten prawie rok było bezpiecznie. 
Wirusem zaraził mnie kolega, który przyjechał oglądać tamten dom w lesie. Za pierwszym razem był świeżo po teście. Zdrowy. Później wpadł drugi raz. Cztery dni później. Już chory. Istnieje spora szansa, że gdybyśmy byli w maseczkach, byłbym pozbawiony doświadczeń z ostatniego miesiąca. Na przykład bym się nie spotkał z określeniem „burza cytokinowa”. Gdybyśmy byli w maseczkach. Nie byliśmy. Nie dopilnowałem tego. 
Przez rok łatwo się przyzwyczaić. Przyzwyczaić do tego, że pandemia jest, ale jakoś nas omija. Czasem na żyletki, czasem większym łukiem. Maska pod nosem? Imprezka z kolegami? Krupówki? Pozbawiony realnego znaczenia uliczny protest? Otwierana dla znajomych knajpa? Spoko. 
A wirus się zmienia. Pojawia się taki „brytol” i się nagle okazuje, że wcale nie jest tak, jak wcześniej. Że przebijamy 20 tys. Dziś. Zobaczymy co będzie jutro. Co będzie za tydzień. Szpitale nie są z gumy. I nie byłyby z gumy niezależnie od tego, kto by nie rządził. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że byłoby lepiej, gdyby u władzy byli koledzy tych dwóch żenujących młodzieńców, którzy najpierw się awanturowali, że Państwo wyrzuca setki publicznych milionów na tymczasowe szpitale, by teraz się awanturować, że tych szpitali jest za mało. 
Swoją drogą – po moich ostatnich doświadczeniach – mało mnie rzeczy tak denerwuje, jak ludzie bezmyślnie krytykujący te tymczasowe szpitale. Denerwuje – słabo powiedziane. Budzi agresję, która by się mogła przerodzić w przemoc fizyczną. 

3. Witold Waszczykowski. I tu mógłbym skończyć. 

Choroba opozycyjności dotyka nie tylko posłów opozycji. Możliwość rzucenia bon motu, który na pewno trafi do rzeszy trzystu naszych potencjalnych wyborców, być może tych, którzy będą potrzebni by następny na liście nas nie przeskoczył. 

Pięć lat temu, nowopowołany Minister Spraw Zagranicznych udzielił zupełnie niepotrzebnego wywiadu „Bildowi”. Wywiadu, z którego przebiło się jedno zdanie: „nie chcemy świata złożonego z rowerzystów i wegetarian”.
–Ja nie wiem, o co Witkowi chodziło z tymi rowerzystami. Miał rower. Jeździł na nim. Aż mu go ukradli – jakiś czas później skomentowała te słowa jego żona. 

Siadł mi wzrok. Być może pocovidowo. Być może się to cofnie. Na razie mam problem – nie widzę literówek.  


środa, 10 marca 2021

10 marca 2021


1. Miałem rano jakieś kosmiczne badanie. Wsadzono mnie do tuby, która coś tam wykrywała. Trwało to ze czterdzieści minut. Musiałem leżeć bez ruchu. No i leżałem. Drzemiąc. No i w tym półśnie przypomniało mi się ni stąd, ni zowąd przemówienie Bundespräsidenta Gaucka wygłoszone przed Bundestagiem w związku z siedemdziesiątą rocznicą wyzwolenia Auschwitz. Bardzo dobre przemówienie. Chyba jedno z lepszych, jakie w życiu słyszałem. Choć w tym przypadku bardziej precyzyjnie by było stwierdzić – czytałem. Polscy politycy tak nie przemawiają. U nas przeważa wiecowość. 
Bundespräsident powiedział, że każdy Niemiec musi pamiętać, że Auschwitz to Niemcy. To część historii Niemiec. Mówił to do Niemców, który dziadkowie nie byli w Wehrmachcie. Mówił to do Niemców, których dziadkowie byli rolnikami w Turcji, pasterzami w północnej Afryce, Bóg wie kim na dalekim wschodzie. Powiedział im, że skoro są Niemcami, to razem z plusami bycia obywatelem bogatego europejskiego państwa muszą też dźwigać odpowiedzialność za Holocaust, resztę wojennych okropieństw. Muszą i już. Bo Auschwitz to Niemcy i nic tego nie zmieni.
Maszyna szumiała. Nie do końca wiem, czy to ja się przesuwałem, czy przesuwało się coś wokół mnie. Naszła mnie konstatacja, że podobnie jest z nami. Znaczy, że kiedy postanowiliśmy, że jesteśmy częścią wielkiej europejskiej rodziny wzięliśmy na siebie wszystkie tej rodziny grzechy. Mimo iż nic z nimi nie mamy wspólnego. Kolonie? To wspólne europejskie doświadczenie. Prawa kobiet? Szanowaliśmy je pół wieku wcześniej niż niektóre dziś tak progresywne państwa. Nie wsadzaliśmy do więzień gejów? Europa wsadzała. Musimy się więc wstydzić jej wstydem. Jesteśmy wszakże europejczykami. Chcemy być jak reszta? Musimy oddać naszego niewinnego murzynka. Antysemityzm? Europa zawsze była antysemicka. Więc my też. Mimo iż Żydzi Polskę nazywali Polin. I tu przetrwali przez tysiąc lat i tu przetrwała ich kultura.
Wybraliśmy. I płacimy rachunek. Cudzy. Ale inaczej się raczej nie uda. 

2. Wózek, którym drobne pielęgniarka wiozła mnie na badanie nie miał powietrza w prawym kole. Ciężko było jej mnie pchać. Zbuntowałem się i wróciłem na oddział na własnych nogach. Protestowała. Trochę. Drugi raz dziś bym takiej trasy nie zrobił. Ale – w tym tempie – za tydzień nie powinno być problemu. 

3. Po wenflonie przyszła pora na elektrody monitora (czy jak się tam to pikające urządzenie nazywa). Został tylko czujnik pulsoksymetru. 

Ratownik 24 latał chyba tylko dwa razy. Może to dobry znak. W przeciwieństwie do liczby nowych przypadków. 





 

wtorek, 9 marca 2021

9 marca 2021



1. „Ballada o Busterze Scruggsie” Cohenów. Perełka. Przez ostatnie dni oglądanie Netfliksa, Prime czy HBO jednak mnie męczyło. Nic nie mogłem znaleźć, więc się umartwiałem oglądając pierwsze seria „Archiwum X”, które niestety nie dało rady. Choć pomysły bywały niezłe. Aktorstwo jak w polskim filmie. Telewizyjnym. Nie najświeższym.

No i nagle, wieczorem wyskoczyli mi ci Cohenowie, których jakoś wcześniej nie zauważyłem. Ileż tam smaczków.


2. Tym razem nie zasnąłem po porannym toczeniu krwi. Obejrzałem Jakiego u Piaseckiego. Żart „Pewnie jak Platforma dojdzie do władzy będę siedział.” był słaby. Zresztą cała rozmowa była słaba. Przewidywalna. Wiadomo było, że Piasecki będzie parł do upadku Zjednoczonej Prawicy a Jaki opowiadał, że głosowanie przeciw rządowi nie znaczy chęci wyjścia z koalicji.

Później Izabela Leszczyna u Mazurka. Bożena dawno temu nazwała ją Renatą Beger obecnego Sejmu. Renata Beger miała jednak trochę więcej stylu. 
Przerażająca jest choroba opozycyjności posłów. Polega ona na tym, że poseł opozycji zasadniczo za nic nie odpowiada. Więc mówi. Co chce. Jedyna przyszłość, jaką ma przed oczami, to następne wybory, w których nie tyle zależy mu na zwycięstwie jego formacji, co pilnowaniu, by jakiś konkurent z listy go nie przeskoczył. Chodzi więc do tej telewizji czy radia, tłucze w społecznościówkach – wszystko by mieć te parę tysięcy głosów. Kilka więcej niż konkurent. Żadnych większych planów, żadnych poważnych strategii na czas po przejęciu władzy. Walka o lajki i recenzje: ale go zaorała…
Nic dziwnego, że ludzie tacy jak Mazurek nie wytrzymują. No bo jak wytrzymać w sytuacji, w której rozmówca twierdzi, że aborcja na życzenie to nie aborcja na życzenie. 

3. Zaczęły się ruchy związane z moim wypisem, choć niekoniecznie powinienem się przyzwyczajać do czwartku. Chodziłem dziś ponad dwie godziny. Powoli. 
Wieczorem pielęgniarka wyjęła mi wenflon. Najlepszy z serii. Najdłużej wytrzymał. Koniec lekami z dożylnymi. Czyli wychodzę.

poniedziałek, 8 marca 2021

8 marca 2021


1. 8 marca. Dzień, w którym mężczyźni wrzucają na media społecznościowe swoje zdjęcia z bukietami kwiatów. 
Zaspałem. Znaczy przed szóstą przyszły panie pielęgniarki wytoczyć ze mnie codzienną porcję krwi. Później zasnąłem i obudziłem się w połowie Mazurka. Nieprzytomny. Akurat w momencie dyskusji na temat imienia pani minister Maląg. Jakoś lubię posła Cymańskiego. On przynajmniej próbuje jakoś tłumaczyć wszystkie nielogiczności na jakich jest łapany. Na pewno na niego nie zagłosowałbym w żadnych wyborach. Mimo, iż wolę go od następnego pokolenia posłów. O, od takiego Marcina Kierwińskiego, który złapany za rękę krzyczy, że to nie jest jego ręka. Głośno krzyczy. 

2. Zebrało się nade mną dostojne konsylium lekarskie. Usłyszałem, że jestem wzorowym pacjentem. Że słucham poleceń. Nie bardzo sobie wyobrażałem, jak w takiej sytuacji można nie nie słuchać. Najwyraźniej można. 
Jednak nie wyjdę w środę. Coś mi tam będą robić dzień później. Spacerowałem przez dwie godziny. Jednak chyba zbyt wolno, by dojść na Zamek. 
Bożena wysłała zdjęcie – w Rokitnicy wystawiły łby przebiśniegi. Ratownik 24 leciał dziś ze trzy razy. 

3. Rafał Jemielita przysłał mi PDF swojej książki. Na pewno ją kupię – od pewnego czasu staram się kupować książki znajomych, niezależnie od prób pozyskiwania dedykowanych egzemplarzy autorskich. „Crash Historie czyli jak wypadki zmieniają świat”. Prawie czterysta stron zajęło mi niecałe pięć godzin. Świetnie się czytało. 
Nie byłem wielbicielem Rafała w poprzednim wcieleniu Automaniaka. Teraz widać, jak się tam marnował. 


 

niedziela, 7 marca 2021

7 marca 2021


 1. Godzinę chodziłem w kółko po pokoju słuchając „Śniadania w Polsat News”. Zasmucająca strata czasu. Choć z drugiej strony Piotrek Witwicki tłumaczący Czarzastemu czym powinny się zajmować elity polityczne – jakoś było budujące. 

Chyba się nauczyłem kleić elektrody tak, żeby monitorowi się nie wydawało, że stanęło mi serce. Widza przydatna, która z drugiej strony lepiej by nie była do niczego potrzebna. Podobnie jak z obsługą MP-5. 

2. Raczej wyjdę we środę. Czyli zaraz. Resztę terapii mogę przejść w domu, a tu potrzeba miejsc. Helikopter znów lata. Ratownik 24.

3. Nie ma już żadnego z kotów, przy których porodzie asystowałem w styczniu 2010 roku. Ostatnia była Kaśka mojego ojca. Też nerki. Kociąt było pięć. Drugiego Miśka nie zdążyła wylizać, bo zaczęła rodzić trzecie. Próbowałem je resuscytować, ale było już za późno. 
Miśka i Stary były rodzeństwem. Z Bełchatowa. Z dziwnej hodowli na najwyższym piętrze bloku. Jechaliśmy po Miśkę. Stanęliśmy w Jankach, żeby kupić wyprawkę. Dwóch gejów w zoologicznym było tak zbulwersowanych pomysłem brania od matki tak małego kotka, że wzięliśmy również Starego. Żeby Miśka nie była sama. Chwilę później się okazało, że kocięta zarażone są katarem. Jakoś z tego wyszły. Potem się zagapiliśmy i Miśka zaszła w ciążę. Było zupełnie inaczej niż opowiadał słynny weterynarz z Książęcej. Stary włączył się w wychowywanie kociąt. Miśka najpierw trzymała je w szafie z bielizną, ale dość szybko przyniosła do łóżka. Życie z dużą kocią rodziną było – muszę przyznać – fascynujące. 
Pierwszy kot, duży, biały trafił do koleżanki Bożeny. Mój ojciec wziął Szymka (identycznego jak Pawełek) i Kasię. Pawełek został u nas. Koty podróżowały między Warszawą a Rokitnicą nic sobie z tego nie robiąc. Ciężko się więc nam przyzwyczaić do niezadowolenia z podróżowania Kocia. Koty potrafiły współpracować. Kiedyś do histerii doprowadziły Beagle'a znajomych. Zachodziły go z trzech stron, w końcu w piskiem zaczął się ładować na kolana właściciela. 
Najpierw się okazało, że Miśka ma jedną nerkę. I ta nerka przestała pracować. Później Staremu przerosło serce. Na koniec Pawełek miał problem i z nerkami i z sercem. Pierwszy – Aleksander – serce. Szymek i Kasia – nerki. Zła hodowla pomnożona przez chów wsobny. Genetyki się nie oszuka. Z jednej strony człowiek myśli, że już nigdy nie będzie mieć przerasowionych kotów, z drugiej – były to koty niesamowite. Miśka, zanim jej nie przeszło potrafiła rzucać mi się na szyję. Z podłogi wskakiwała na mnie jednym susem i obejmowała za szyję przednimi łapami. Stary za to sikał na stojąco. Opierając się o ścianę. A Pawełek… Ech. 

Teraz jest Kocio. Ktoś zupełnie inny. 

sobota, 6 marca 2021

6 marca 2021


 

1. Pierwsza noc bez tlenu. Postcovidowcy ponoć często czują dyskomfort nie mając koło siebie butli. Mnie to chyba ominęło. Saturacja trzyma się na bezpiecznym poziomie. Jakoś specjalnie się nie wyspałem, ale to przez monitor. Elektrody generowały jakiś błąd, który maszyna rozpoznawała jako coś na tyle złego, że świeciła na czerwono wyjąc bardziej niż zwykle. Chwilę mi zajęło, nim wpadłem, że wystarczy się po prostu odpiąć.

2. Po śniadaniu chwilę pospacerowałem. No i w końcu się zdecydowałem pójść pod prysznic. Niezbyt mądrze się spakowałem, kiedy pogotowie zabierało mnie do Torzymia. Bogu dzięki, na dnie walizki znalazłem mydło z rzymskiego hotelu Flora. Koło willi Borghese. Zabieranie resztek hotelowych mydeł ma jednak głęboki sens. 
Pięciominutowy prysznic wykończył mnie tak, że po powrocie do lóżka przespałem parę godzin.  

3. Pogrzeb Teresy ponoć był piękny. Z panem na trąbce i reanimacyjną karetką, która przyjechała pożegnać ją pod cmentarz. 
Dopiero na sam koniec koledzy doktorzy powiedzieli mi, że ten rodzaj choroby mógł ją zabrać w ciągu trzech miesięcy. Przeżyła dwa lata. 

Dziś nie latają śmigłowce. To chyba dobry znak.



piątek, 5 marca 2021

5 marca 2021


 

1. 
Can you hear them?
The helicopters?
I'm in New York
No need for words now

Z każdym przelotem airbusa H135 LPR-u przypomina mi się ta piosenka. Choć tam pewnie raczej nie latają europejskie śmigłowce. Zresztą na pewno inaczej brzmią. 

2. Wczoraj minęły trzy tygodnie od dnia, kiedy się zaraziłem. Plan jest taki, że ze szpitala wyjdę za tydzień.
Zacząłem spacery po pokoju. Na Wysoki Zamek we Lwowie. Dziś spacerowałem godzinę. Jakoś mi nawet szło. Ale w tym tempie, na Zamek bym raczej nie doszedł. Choć – szczerze mówiąc – nie mam pojęcia jak to daleko.
Moja lekarz prowadząca jest z Iwano-Frankiwska. Zdecydowanie za młoda na to, żeby być ze Stanisławowa. Mówi, że jak wyzdrowieję, to się muszę koniecznie wybrać do Lwowa. Jest to jakiś plan. Lwów przed pięćdziesiątką. 

3. Cały dzień zasadniczo świeciło słońce. Nagle przyszła chmura, która tak właściwie słońca wcale nie zasłoniła, ale zaczął z niej sypać śnieg. Tylko przez chwilę. Cóż. Mamy marzec.

czwartek, 4 marca 2021

4 marca 2021


 

1. Od rana latają śmigłowce. Ruch jak na Marszałkowskiej. Pod SOR-em kolejka karetek. Wygląda na to, że jednak wypiszą mnie jak tylko się będzie dało, żeby zrobić miejsce następnym. 

2. Jeszcze jedno badanie i przejdziemy z tomografem na ty. Miałem przez chwilę ambicje by dojść na a SOR o własnych siłach. Po dwudziestu metrach się poddałem. Przynajmniej tyle, że dałem radę bez tlenu. 

3. Z tego wszystkiego zacząłem oglądać „Kajka i Kokosza” na Netflksie. No i się zastanawiam, czy to było tak samo żadne, kiedy było jeszcze komiksem w „Świecie Młodych”. 

środa, 3 marca 2021

3 marca 2021


1. Przyszła pani Doktor i powiedziała, że problem koronawirusa mamy już zasadniczo rozwiązany. Teraz będziemy po nim sprzątać. I sprawdzać, czy coś jeszcze po nim zostało. Zaczęła mi tłumaczyć, że trzeba uważać, żeby się w płucach zwłóknienia nie porobiły. Więc oddycham pełną piersią, czyli robię coś, co tydzień temu było dla mnie niewyobrażalne. 

2. Zaczął się buntować „Patient Monitor” produkcji Shenzen Mindray Bio-Medical Electronics CO., LTD.
Bunt polega na tym, że zaczyna popiskiwać informując, że „Odprow EKG wył.” Po chwili wyświetla „Ponowna nauka EKG”. I albo zaczyna działać, albo nie. Nie jest to problem, bo ważniejsza jest informacja o natlenieniu krwi, ale pikanie bywa denerwujące. 

3. Marzę o wannie. Ale na razie nie pozwalają mi wziąć prysznica. Ponoć jest grupa ozdrowieńców, która zbyt szybko postanawia, że jest już zdrowa. I kończy się to nie najlepiej. A przykład zatorem płucnym. Na to niby dostaję dwa razy dziennie – przypominający użądlenie osy – zastrzyk w brzuch. Użądlenie małej osy. Bardzo małej.

Jeszcze z dzień–dwa i zacznę się znowu wgryzać w politykę. Na razie jeszcze nie mam siły. 

 

wtorek, 2 marca 2021

2 marca 2021


1. Bożena wróciła do Rokitnicy. W sam środek syfu, jaki zmajstrowałem tam, przez tydzień chorowania. Kocio czekał. Ponoć nie był specjalnie obrażony.

2. Zaczynam znowu mieć węch. Maska z tlenem okazuje się mieć zapach starego trampka. 

Znów byłem na tomografii. Tym razem z kontrastem. Po wszystkim coś mówili o masywnych zmianach w płucach. Ale też, że jest coraz lepiej.

Jest o tyle lepiej, że mają mi już mniej krwi pobierać. Jest więc szansa, że moje ręce wrócą z tej sinej zieleni do oryginalnego koloru.

3. Wszystko jest niby super, ale wygląda na to, że spędzę tu jeszcze parę tygodni. I to nie jest wcale zła perspektywa, bo dobrze mieć kogoś, kto przytoczy nową butlę z tlenem, kiedy ta, która stoi koło łóżka się opróżni. 



poniedziałek, 1 marca 2021

1 marca 2021


 

1. Dopiero jak poczułem się lepiej, dotarło do mnie jak się czuję źle. 

2. Zrobili mi testy na COVID. Dwa. No i pudełkowy wyszedł negatywny, a PCR – pozytywny. Czyli jeszcze ta cholera we mnie siedzi. Mimo iż systemowo – jako pacjent po izolacji – już nie jestem nosicielem.
Prawdziwe zwycięstwo nad wirusem nie tyle polega na tym, żeby się mu nie dać, co na tym, żeby nikogo nie zarazić. Żeby wirus nie poszedł dalej. Żeby z jego RNA nic już nie wynikło. 
Zrobili mi tomografię. Odkryłem, w jak dużym szpitalu leżę. Dużym. Z bazą LPR-u. Przez całe lata LPR kojarzył mi się z Romanem Giertychem. Teraz już nie. Tomograf dla zarażonych stoi w kontenerze przed wjazdem na SOR. 
W hali, do której wjeżdżały karetki leżą czekający na swoją kolejkę pacjenci. W bezpiecznej odległości. Podróż do tomografu zajęła z pół godziny. Samo badanie pięć minut. I tak nieźle. Normalnie na TC można czekać i parę parę miesięcy.

3. Zmarła Teresa, siostra Joli, żony sąsiada Gienka. Będzie nam jej brakowało.