Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Konrad Piasecki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Konrad Piasecki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 kwietnia 2015

8 kwietnia 2015




1. No i po świętach. W „Newsweeku” nazywanym przez jednego z pracowników tej redakcji „Postępowcem Polskim” podejrzanie mało antypisowski tekst o SKOK-ach. Może dlatego, że z Krzymowskim pisał go red. Cieśla, który zbyt długo funkcjonuje na rynku, żeby iść w hunwejbinizm jak jego co poniektórzy koledzy.
Dalej wywiad z ministrem Kamińskim. Nie przeczytałem. Ale się przez chwilę zastanawiałem dlaczego o dlaczego z nim akurat rozmawiać o Smoleńsku.
Wszystko się wyjaśniło rano. Najpierw tekst o nowych stenogramach na stronie RMF. Chwilę później w radio min. Kamiński, który nie znał oczywiście treści. Oczywiście. Ale musiał ukończyć sześć kursów szybkiego czytania, bo tylko rzucił przed wejściem do studia okiem, a już mógł z tezami dyskutować.
Ministra zostawmy. Robi to, za co bierze pieniądze. W stylu, dla którego został – jak rozumiem – został wybrany.
Zajmijmy się radiem RMF, które najpierw puściło mocny tekst, później – kiedy prokuratura zarzuciła manipulowanie treścią („Dla przykładu podam, że materiał ten zawiera przedstawienie dwóch wypowiedzi bezpośrednio po sobie, nadając im określony kontekst, w sytuacji gdy w stenogramie biegłych pomiędzy tymi wypowiedziami znajduje się dodatkowo kilka innych wypowiedzi.”) powieszono na stronie cały stenogram.
Ci, którym się chciało go przeczytać mogli zauważyć, że się zupełnie nie trzyma kupy. Bo raczej mało prawdopodobne by większość rozmów w kabinie pozbawiona była logicznego sensu.
Biegli (jak się później okazało – biegły) się upiera, że wszystkie dźwięki pochodzą z kabiny.
Wystarczy to wziąć w nawias – i nagle rozmowy w kabinie nabierają sensu. Niestety w ten sposób upadła by większość sensacyjnych tez. Tez tak chętnie podjętych przez zagraniczne media.
Wygląda na to, że prokuratura nie publikowała tych stenogramów, gdyż miała wobec ich mieszane uczucia. Na dziennikarzy RMF wszyscy się rzucili. Ci, się zaczęli bronić.
Złą informacją jest, że robili to w stylu Sylwestra Latkowskiego.

Jak zauważył – nie powiem kto, bo wystarczająco dużo mówi ryzykownych rzeczy pod nazwiskiem – czasy takie, że puszczanie wrzutek jest normalne, czyli jeśli nie RMF, to puściłaby konkurencja. Ale dodawanie do tego jakiejś ideologii jest żenujące.

2. W połowie dnia zadzwonił do mnie kolega, który zupełnie nie ma nic wspólnego z polityką. Znaczy się nie interesuje. Chyba nawet „Kropki nad I” nie ogląda. Powiedział, że od rana w telewizji te stenogramy. I, że to zupełnie jak w „Służbach Specjalnych”. Jak z „przekaziorem”.
Jak zauważył kiedy indziej cytowany wcześniej nie powiem kto – to fascynujące, że „Służby Specjalne” współprodukowała TVP Juliusza Brauna.

Choć może mam wyjaśnienie dlaczego tak mało w tym filmie słychać. Ktoś w ostatniej chwili zobaczył, co się święci i postanowił ratować co się da. Sprawdziłem. Nie nazywa się Artymowicz. I to jest zła informacja – bo gdyby to nazwisko mignęło w napisach końcowych – wszystko by było jasne.

3. Chińska pilarka spalinowa z Tesco odpaliła od razu. Pociąłem trochę akacji i od razu zrobiło się ciepło.
Fakty TVN grzały stenogramy. Dla czystości przekazu pominięto znak zapytania, który biegły postawił przy literkach określających gen. Błasika. Czyli było tak: w ekspertyzie, do której najwyraźniej niezbyt przekonana jest Prokuratura, biegły przypisuje słowa gen. Błasikowi zaznaczając, że nie jest pewny, że to mówi gen. Błasik. A w materiale red. Skórzyńskiego jest to sprzedane jako fakt.
Rozumiem, że nikt normalny nie będzie tego sprawdzał. No, może jedynie pani generałowa. Ale kto ją tam będzie traktował poważnie. Zresztą nawet jak by się zaczęła awanturować, to i tak wszyscy pomyślą, że po prostu nie daje złego słowa na męża powiedzieć.

Po raz trzeci zacytuję nie powiem kogo: to niesamowite, że prywatnie – rozsądni i mili ludzie, zawodowo – nie czują żadnej odpowiedzialności za to, co robią. 
I to jest generalnie zła informacja.  

sobota, 4 kwietnia 2015

3 kwietnia 2015


1. Rano w wannie przeczytałem, że wzywani na ćwiczenia rezerwiści, którzy są na umowach śmieciowych mogą z ćwiczeń nie mieć dokąd wracać, nie chroni ich prawo – tak jak to robi z etatowcami.
Można odnieść wrażenie, że Państwo przez cały czas wierzy, że wszyscy pracują na etatach, że obowiązuje prawo pracy. I to jest zła informacja. Stąd pomysły, że przez gmeranie właśnie w prawie pracy więcej ludzi będzie się decydować na dzieci.

Ogłoszone zostało, że pan Napieralski tworzy nową partię. Pisałem o tym parę tygodni temu. Nikt się nie zainteresował. A kiedy napisałem dwa słowa o 300polityce – wszyscy się ekscytowali. Wniosek z tego jeden. A w zasadzie dwa. Lewica nie ma przyszłości. 300Polityka – wręcz przeciwnie.

2. Poszedłem do tramwaju. Pod Forum, który teraz nazywa się jakoś inaczej. W tramwaju przeczytałem zapis rozmowy red. Piaseckiego z posłem Hofmanem. Poseł Hofman bardzo się teraz stara.
Wsiadłem w beemkę i unikając skrętów w lewo dojechałem na Grochów, do warsztatu, który ma ją zrobić. Usłyszałem, że do tego, żeby siódemkę tak wymiąć trzeba sporej siły, więc nie wiadomo, co słychać pod błotnikiem. I to jest zła informacja.
Przyjechał po mnie brat swoim SVX. Przypomniało mi się, że jechałem tym autem na Top Gear Live. I, że nie była to jakaś specjalnie interesująca impreza. [http://marcin.kedryna.salon24.pl/535752,57-000-zadowolonych-obywateli]

3. Zapakowaliśmy co się dało do Suburbana i ruszyliśmy na zachód. Niestety dość szybko się okazało, że przedwcześnie ogłosiłem zakończenie jego remontu. Nie zapinał się overdrive. Jechałem więc całą drogę z prędkością około 90 km/godz. Na początku zatrzymywaliśmy się na każdej stacji benzynowej, bo dolewałem oleju do skrzyni. Padał śnieg. Padał deszcz. Świeciło słońce. Nie świeciło słońce. Dojechałem wykończony. Nie mogę sobie wyobrazić jak działa automatyczna skrzynia biegów, więc nie wiem jak wygląda proces jej się psucia. Więc nie wiem, kiedy samochód nie będzie już w stanie jechać. A jeżeli się czegoś obawiam przez zbyt długi czas – zaczynają mnie boleć plecy. I to jest zła informacja.

Korzystałem kiedyś z usług mechanika, który twierdził, że był wiceministrem obrony w rządzie Jana Olszewskiego. Potrafił na jednym wdechu powiedzieć, że rebuild [remont] skrzyni biegów musi kosztować 7000 zł, i że kiedyś udało mu się zrobić go w półtorej godziny, a części konieczne kosztują około $200. Niezła stawka.
Przestałem do niego jeździć, kiedy chciał koniecznie remontować mi skrzynię za 7000. Skrzynię, jak się okazało w pełni sprawną. Problem polegał na tym, że nie docisnął wtyczki w sterującym komputerze. Tak właściwie żałuję, że się na ten remont nie zdecydowałem. Po remoncie, z niedociśniętą wtyczką skrzynia działałaby tak samo. A on coś by musiał wymyślić. Ciekawe co. I za ile. Na pewno nie byłoby to tanie. W każdym razie bardzo przyjemnie rozmawiało się z nim o polityce.


środa, 25 marca 2015

24 marca 2015


1. No i się znowu obudziłem podejrzanie wcześnie. Popatrzyłem na zegarek i pognałem do telewizora, żeby zobaczyć konferencję pana Prezydenta. Skoro już nie spałem o tak dziwnej porze, niech byłby z tego jakiś pożytek.
Pan Prezydent zaprosił media na spotkanie o 8:30 w poniedziałek. Вот Джигит! Zaryzykował utratę głosów wszystkich ludzi mediów, którzy z tego powodu musieli wstać pewnie z godzinę wcześniej.
Z powodów ekologiczno-ekonomicznych wyłączam zasilanie telewizora i tunera NC+. Zanim tuner dojdzie do siebie trwa to chwilę. Ruszył o 8:27. Ze zdziwieniem zobaczyłem pana Prezydenta, który kończył przemówienie. Zacząć konferencję o czasie – to już dość egzotyczne. Zacząć ją kwadrans wcześniej – na to stać tylko kogoś nietuzinkowego.
Na konferencji pan Prezydent zaprezentował swój spot.Obejrzałem go sobie później. Jeśli mam być szczery – zbyt wiele z niego nie zapamiętałem. Sztabowcy pana Prezydenta postanowili podzielić Polskę na dwie części: racjonalną i radykalną. Tej drugiej symbolem miałyby być krzesła przynoszone przez Korwinowców na spotkania z Bronkobusami.
To jednak dość odważna koncepcja, żeby coś, co się stało symbolem polityki zagranicznej pana Prezydenta próbować powiązać z jego konkurentem. A do tego, jednocześnie uważać się za reprezentanta Polski racjonalnej.

Hasztag #PolskaRacjonalna zajął wysokie miejsce w twitterowych trendach. Poprzedniego wieczoru red. Magierowski na wieść o tym, że pan Prezydent w „Wyborczej” określi tak swoją część Polski napisał, że następnego dnia internet będzie pełen LOL-kontentu z takim hasztagiem. No i jak powiedział – tak się stało. Przy okazji się okazało, że spora ludzi nie zdawało sobie sprawy, że w szesnastu jeżdżących po kraju Bronkobusach zamiast Bronisława Komorowskiego jeździ jego tekturowy portret.
Bożena, kiedy o tym usłyszała zasugerowała, że ktoś powinien zrobić konkurs na szesnastu sobowtórów pana Prezydenta. Nikt zawczasu nie wpadł na ten pomysł. I to jest zła informacja, bo dziś mieszkańcy tych miejscowości, gdzie pan Prezydent się pojawił w tekturowej postaci czują się gorzej, niż ci, u których był wielowymiarowy. Tyle w Polsce jest podziałów, a tu jeszcze jeden.

2. Redaktor Piasecki zaprosił do studia byłego szefa WSI. Dla niektórych stał się więc jeszcze gorszy niż sam generał Dukaczewski. Bez sensu. Z tego, co generał mówił można się było dowiedzieć interesujących rzeczy i to niekoniecznie tych, które generał chciał powiedzieć.
Odwiozłem Bożenę do pracy. Odebrałem słynne już w pewnych kręgach amortyzatory i zawiozłem je do mechanika Jacka. Skorupa Supry ma już założone światła. Przeprowadziłem interesującą rozmowę o zaworze EGR, usłyszałem, że byłem pod koniec zeszłego roku widziany w TVN-ie. Podpisany – bloger (Musiałem być nieźle pijany, żeby wejść człowiekowi do telewizora i później nic nie pamiętać). Wróciłem do domu. Ale zanim wyszedłem na górę wpadłem na chwilę do Faster Doga, gdzie Pawełek naprawiał swój [tu chciałem napisać pewne określenie, które może być przez niektórych uważane, za język nienawiści, więc go nie napiszę] motocykl. Konkretnie montował coś, co łączy pedał od zmiany biegów ze skrzynią biegów. Montował skutecznie. Do sklepu przyszła jednakdostawa m.in. T-shirtów Religion. Nie miałem czasu ich oglądać. I to jest zła informacja, bo lubię T-Shirty Religion oglądać.

3. Pojechałem po Bożenę. Ciągle się nie mogę przyzwyczaić do tego, że nie ma mostu.
Obejrzałem program red. Lisa. Ciekawe doświadczenie. Człowiek zasadniczo wie, co każdy z gości powie, jak się będzie zachowywał prowadzący. Jak się program skończy. Jakie będzie przesłanie.
A tu taka niespodzianka. Polecam wszystkim, których kręcą polskie programy publicystyczne i woltyżerka (czy jak się tam nazywa ujeżdżanie koni).
W drugiej części wystąpił pan Olechowski. Słuchałem go ze zdziwieniem konstatując, że właściwie, to w sporej części się z nim zgadzam. To musi być starość. I to jest zła informacja.


sobota, 21 marca 2015

20 marca 2015


1. Kiedy się kładłem spać liczba polskich ofiar zamachu w Tunezji wynosiła siedem. Kiedy się obudziłem spadła do jednej, by po jakimś czasie urosnąć do dwóch. [By w końcu dojść do trzech. W Bogu nadzieja, że na tym się zatrzymać]. Piszę w tak obcesowy sposób, bo dlaczego mam się zachowywać lepiej niż najważniejsze osoby w Państwie.
Pan Prezydent, którego sztab dzień wcześniej ogłosił przerwę w kampanii od rana błyszczał w mediach. Kolega Rybitzki poszedł na Żurawią, żeby zobaczyć jak wygląda zawieszona kampania. No i się okazało, że wygląda zupełnie jak niezawieszona.
Coś jak głodówka rotacyjna posła Boniego.
Zadzwonił pan od Bilsteinów. Udało się je naprawić. Będę musiał w poniedziałek wziąć Bożenie auto i znowu się udać w labirynt uliczek o logicznie niezwiązanych nazwach. Wygląda na to, że Suburban będzie w końcu gotowy. Nie wiem tylko jak tę jego gotowość sfinansuję. I to jest zła informacja.

2. W TVN24 wystąpił Stephen Mull. Oglądanie Jego Ekscelencji zawsze poprawia mi humor. To, o czym mówi dowodzi, że nie wszystko naszym tytanom od polityki zagranicznej udało się zepsuć.
Pod Warszawą rozstawiła się bateria Patriotów. I to jest bardzo dobra informacja.

Swoją drogą ciekawe, kiedy di polskich polityków dotrze, że amerykańscy żołnierze mogą być u nas ciągle nie będąc stale. Pewnie nie szybko. I to jest zła informacja.

1979 roku w domu kultury na krakowskim osiedlu Piaski Nowe była wystawa poświęcona rocznicy wybuchu II wojny światowej. Wśród eksponatów był kajet jakiegoś pana, który czterdzieści lat wcześniej był pewnie trochę starszy niż ja trzydzieści pięć lat temu. Pan ten mieszkał na Piaskach. Ze wzgórza, na którym później wybudowano osiedle obserwował walki samolotów nad Krakowem. Obserwował i szkicował. Miał talent.
Do naszkicowania pojedynku rakiety Patriot z Iskanderem aż takiego talentu nie trzeba.

3. U red. Olejnik wystąpił prof. Balcerowicz. Trochę przykro było słuchać jak polityk wygrywa z profesorem. Komunikat Duda odpowiada za to, że podatnicy stracili trzy i pół miliarda jest jednak na poziomie dziadka Waldemara.
Choć właściwie nie ma się czemu dziwić. Obaj panowie zainwestowali strasznie dużo w projekt III RP.
Wręcz zabawny był moment, w którym red. Olejnik próbowała tłumaczyć profesorowi, że za większość strat odpowiadają SKOK-i wołomińskie, które z PiS-em nie mają nic wspólnego. Profesor zaczął tłumaczyć, że to nie ma znaczenia, bo SKOK-i to zło.

Redaktor Piasecki napisał na Twitterze: „Co by nie powiedzieć – zablokowanie ustawy dającej KNFowi nadzór nad SKOKami okazało się drogim błędem.”
Jestem cichym wielbicielem red. Piaseckiego. Uważam, że ma talent. Potrafi szybko ripostować i nie pozwala rozmówcom wchodzić sobie na głowę.
Niestety ciągle popełnia błąd polegający na tym, że traktuje media społecznościowe niezbyt poważnie. Zapomina, że nie jest jednym z miliarda twitterowiczów, że jest redaktorem Piaseckim, którego (prawie) codziennie można posłuchać w radio, a w piątek obejrzeć w telewizorze. A zapominając dość lekko sobie waży słowa.

Razem z red. Pieńkowskim zaczęliśmy z red. Piaseckim dyskutować. No i z tej dyskusji wyszło, że nikomu się nie chce czytać Konstytucji. A nawet jak ktoś już zacznie tę Konstytucję czytać, to czasem trudno ją zrozumieć.

Ale od początku. Szeroko rozumiana Platforma od kilku dni podnosi zarzut, że prezydent Kaczyński wysyłając ustawę podporządkowującą SKOK-i nadzorowi KNF do Trybunału Konstytucyjnego zablokował ją powodując wielkie straty.
Chwytliwy tekst. Prezydent Kaczyński nie żyje. Bronić swojej decyzji nie może. Podaje się od razu kwotę 3 500 000 000 zł. I od razu robi się z tego największa afera polityczno-finansowa Polski.

Od czego jest Prezydent? Prezydent jest od pilnowania Konstytucji (art. 126)
Na biurko Prezydenta trafiają ustawy. Prezydent może je podpisać. Wtedy wchodzą w życie. Może je zawetować – wtedy wracają do sejmu. Może je też odesłać do Trybunału Konstytucyjnego w celu sprawdzenia ich zgodności z Konstytucją.

Prezydent ustawy podpisuje, kiedy nie ma do nich zastrzeżeń. Wetuje – kiedy ma na to ochotę. Co się dzieje, kiedy ma podejrzenia, że coś w ustawie nie jest zgodne z konstytucją? Wysyła taką ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. I dopóki z tego Trybunału ustawa nie wróci – nie może jej podpisać.
Czy Prezydent może ustawę podpisać i później odesłać do Trybunału? Nie, gdyż może podpisywać ustawy o których konstytucyjności jest przekonany. Jest przecież strażnikiem Konstytucji (art. 126)
Czy Prezydent może podpisać ustawę częściowo? Nie, nie może.

Co zrobił prezydent Kaczyński? Ustawę o SKOK-ach wysłał do Trybunału. Co zrobił Trybunał? Stwierdził niekonstytucyjność kilku jej zapisów. [Więc trudno zarzucić prezydentowi Kaczyńskiemu, że oszukał wszystkich wysyłając dobrą ustawę do Trybunału, żeby ją zablokować]

Co by zrobił prezydent Kaczyński, gdyby jej nie wysłał do Trybunału Konstytucyjnego?
Złamałby Konstytucję.

Pamiętacie OFE i to, że Kancelaria Prezydenta Komorowskiego odmawiała udostępnienia opinii, na podstawie których prezydent Komorowski zdecydował się podpisać ustawę mimo wielu głosów, że jest niekonstytucyjna? Dlaczego odmawiała? Bo gdyby się okazało, że jest w nich coś, co by mogło świadczyć o niekonstytucyjności ustawy byłby to dowód na złamanie prawa przez prezydenta Komorowskiego.

Słowo „konstytucja” pada tu więcej razy niż „Duda” we wstępniakach red. Lisa.

Zła informacją jest, że dziennikarzom nie chce się zadzwonić do jakiegoś prawnika, który o Konstytucji ma pojęcie. I powtarzają spin wymyślony pewnie przez ministra Kamińskiego, bo któż inny by wpadł na tak łatwy do wywrócenia pomysł. Po telefonie do prawnika by można sprawdzić kto z posłów odpowiadał sprzeczne z Konstytucją fragmenty ustawy o SKOK-ach. Zaprosić go do studia i zapytać jak się czuje mając na sumieniu te 3500000000 zł.
Tylko lepiej nie mówić, że stracili te pieniądze prości podatnicy, bo to też nie jest takie proste.  

wtorek, 10 marca 2015

9 marca 1975*





1. Wstałem na „Kawę na ławę”.
Muszę sobie przygotować apel, który w tym miejscu będę wklejał co tydzień: Drogi redaktorze Rymanowski przestańże zapraszać posła Szejnfelda, bo to, że jest idiotą zdążył już udowodnić, a żadnej nowej wiedzy nie wnosi. Niemożliwe jest, że w Platformie Obywatelskiej nie ma już nikogo, kto by potrafił wnieść coś w nasze niedzielne poranki!
Nie sądzę, żeby ten apel na coś się zdał. I to jest zła informacja.

2. Po „Loży Prasowej” (prowadząca miała na sobie czerwone z kołem sterowym) obejrzeliśmy do reszty „Banshee”. Znaczy został nam jeden odcinek. Ten ostatni, którego jeszcze nie wyemitowano.

Napisałbym teraz SPOJLER ALERT, ale po lekturze ostatniego wywiadu red. Mazurka napiszę: UWAGA! PONIŻEJ UMIESZCZONE BĘDĄ WIADOMOŚCI DOTYCZĄCE TREŚCI SERIALU „HOUSE OF CARDS”, JAKIE NIE KAŻDY CHCE PRZECZTAĆ.
Na wszelki wypadek bym napisał, bo jak wczoraj na Twitterze wspomniałem o czymś, co wiadomo po paru minutach oglądania pierwszego odcinka, szybko wyjaśniono mi mój błąd.

Obejrzeliśmy dwa odcinki. Uderzyły mnie dwie sprawy. Pierwsza, że Doug Stamper kupił już w połowie 2014 roku krzywy telewizor Samsunga. Krzywy znaczy Curved. Nie wyglądał na specjalnie fana nowinek technologicznych. Druga – że Frankowi jednak o coś – poza władzą jako-taką – chodzi. No i jeszcze jedno w pierwszym odcinku Prezydent Stanów Zjednoczonych udziela (na żywo) wywiadu w telewizji. Dziennikarz jedzie po nim jak po łysej kobyle. Miejscami szydząc.
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w Polsce. I to jest zła informacja. Choć może kiedyś ktoś mnie zdziwi. Redaktor Piasecki?

3. Przez cały dzień prezydent Komorowski zwiedzał południe naszego pięknego kraju. Jako że przez cały dzień zajmowały nas seriale nie obserwowałem tej podróży. Docierały do mnie tylko odpryski dyskusji „powiedział o brudnych nogach!”, „kalosze!”, „ciupaga!”.
W końcu, wieczorem obejrzałem co się działo w Nowym Targu i Krakowie. No i jednej rzeczy nie da się panu Prezydentowi odebrać – samozadowolenia. Niestety to samozadowolenie z majestatem nie ma nic wspólnego.
Zauważyłem, że podczas przekrzykiwań wygwizdującym go tłumem panu Prezydentowi zmieniał się głos. Pan Prezydent zyskiwał dziwnej energii. Był w swoim żywiole.
Jakże on musi się nudzić w tym Belwederze.
Jakże smutno wyglądał krakowski obrazek, gdzie pan Prezydent otoczony przez miejscowych rektorów odpowiadał na zaczepki korwinowców.
Oczyma duszy widzę, jak pan Prezydent idąc do Jaszczurów trąca łokciem w bok któregoś z profesorów mówiąc: nieźle im nagadałem, nie?
Impreza w Krakowie była żenująca. I to jest bardzo zła informacja, bo dużo poważnych ludzi zaangażowało w nią autorytet swój i instytucji przez siebie reprezentowanych.

Wolałbym, żeby na Prezydenta Rzeczypospolitej nie porykiwać czy gwizdać. Jest tyle kulturalnych sposobów utrudniania przemówień. Można klaskać, śpiewać pieśni patriotyczne, grupowo recytować poezję romantyczną. „Pana Tadeusza” pan Prezydent zna świetnie. Już go kiedyś czytał.

To, że w gwizdanie w Nowym Targu zamieszana była posłanka PiS to bardzo ciekawa informacja. Gdybym był publicystą 300polityki, bym to skomentował jakoś tak: Skoro w tak – wydawać by się mogło – zwartej i twardą ręką rządzonej partii, w tak ważnym jak wybory prezydenckie momencie, posłanka rozpoczyna, w taki sposób osobistą kampanię wyborczą, to może świadczyć o kryzysie przywództwa w Prawie i Sprawiedliwości.
Ale skoro nie jestem, to skomentuję to cytatem z księgi Koheleta: Stultorum infinitus est numerus.


*Tytuł jest z okazji urodzin mojego brata.

wtorek, 10 lutego 2015

10 lutego 2015


1. Pisanie Negatywów rano jest bez sensu. Zanim się człowiek obejrzy jest już po południu.
Więc pewnie przeleciało mi wiele wątków, które by można tu poruszyć. I to jest zła informacja.

Redaktor Piasecki w rozkoszny sposób udaje idiotę. Albo nie udaje. Choć to mało prawdopodobne. Może wydaje mu się, że to, że jest znanym, szanowanym dziennikarzem nie wiąże się z żadną odpowiedzialnością. I to też jest zła informacja.

Zadzwonił mechanik, że niestety wydechu w BMW nie da się zaspawać, że trzeba kupić nowy. Przypomniało mi się dlaczego omijałem tego mechanika. Ostatnio, kiedy do niego przyjeżdżałem, to każda rzecz, za która na początku miałem zapłacić 100, w końcu kosztowała 500. Mechanik wygląda identycznie jak redaktor Lizut, tylko zawsze ma w uchu słuchawkę.


2. Spotkałem się w Krakenie z dyrektorem Ołdakowskim. Rozmawialiśmy o motoryzacji. Później o polityce. Rozmawialiśmy też o red. Mazurku. Dyrektor czuje do Redaktora słabość, bo ten co jakiś czas wystawia go do walki o stanowisko prezydenta stolicy. Muszę pamiętać, żeby co jakiś czas powiedzieć coś takiego Dyrektorowi, bo mu się takie drobne przyjemności należą.
Przyszła do nas redaktor Pawlak. Próbowaliśmy z dyrektorem Ołdakowskim rozweselić redaktor Pawlak na wiele sposobów, ale bez specjalnych efektów. Redaktor Pawlak nie wiedziała co to jest WKP(b). I to jest zła informacja.
Dostałem od dyrektora Ołdakowskiego kalendarz Gromu. Grom jest naszym dobrem narodowym i musimy o Grom dbać. Opowiedziałem dwie dykteryjki o gen. Polko. Jedną, która stawiała go w nie najlepszym świetle, drugą – wręcz przeciwnie. Dyr. Ołdakowski się właściwie żadną nie zrewanżował. A źli ludzie mówią o nim, że „cieknie jak Kamiński”. Źli ludzie zawsze przesadzają.

3. Wieczorem kontynuowaliśmy oglądanie „Banshee”. Bożenie się serial coraz mniej podobał, dla mnie był ok. Ale jednak po „House of Cards” czy „True Detective” nic już nie będzie takie jak dawniej. Bożena po scenie, w której bohater postanowił się za siebie wziąć i przez parę miesięcy karceru ostro ćwiczył zasugerowała, że mógłbym na przykład robić pompki. Ja postanowiłem, że się z tym jeszcze chwilę wstrzymam, bo jeżeli wszystko będzie szło w tym kierunku, w którym zmierza, to wkrótce, jeżeli się położę na brzuchu i będę głęboko oddychał – będzie to wyglądać jak pompki.
Jadę rano do Wrocławia. Z Wrocławia jest poseł PO, który przepraszał wczoraj wyborców za głosowanie przeciwko podniesieniu kwoty wolnej od podatku.
Przed wyborami do sejmu strasznie dużo posłów PO będzie przepraszać wyborców za rożne rzeczy. I to jest zła informacja. Bo takie przeprosiny są raczej psu na budę.  

piątek, 23 stycznia 2015

23 stycznia 2015


1. Newslettery „Press” i „Wirtualnych Mediów” napisały o moim byłym miejscu pracy. Chyba po raz pierwszy od okładki z Jaruzelskim „Malemen” był na ustach tylu ludzi. Kiedyś kolega Grzegorz powiedział mi, że koledzy redaktorzy mierzą teraz sukces magazynu liczbą wejść na stronę. Powinni mieć rekord.
Muszę się przyznać, że w obecnej sytuacji naprawdę się cieszę, że z „Malemenem” nie mam od ponad roku nic wspólnego. I to jest zła informacja.

2. Do śniadania słuchałem Kontrwywiadu. Wolę Piaseckiego w telewizorze. Mówi wolniej. Przerywa, kiedy musi. No i wygląda dostojniej. Zupełnie jakby widzów TVN24 traktował inaczej niż słuchaczy RMF.
Rozmawiał z kandydatem Dudą. Rozmowa skończyła się tak:

Piasecki: Ostatnie pytanie od słuchaczy – wysłałby pan, jako prezydent, polskich żołnierzy na pomoc Ukrainie, zwłaszcza w obliczu tego, co się dzisiaj rano o świecie wydarzyło w Doniecku?

Duda: To zależy od pewnych relacji międzynarodowych. Jesteśmy członkiem NATO i uważam, że powinniśmy to respektować. Jeżeli to zostanie uzgodnione w obrębie NATO i jakieś siły NATO zostaną wysłane.

Piasecki: Nie, ale nie mówimy o siłach NATO. Wczoraj Zbigniew Bujak siedział na tym miejscu i mówiłby: fantastycznie, gdyby polscy żołnierze walczyli w Doniecku. Pan by to powtórzył czy nie?

Duda: Wie pan, pamiętajmy o tym, że jeżeli już, to Polska mogłaby udzielić wsparcia, należałoby to rozważyć, to jest bardzo poważna decyzja. Trzeba by się było nad nią dobrze zastanowić.

Jeśli mam być szczery to denerwują mnie takie pytania. –Czy wydałby pan zgodę na użycie broni jądrowej? –Ale my nie mamy broni jądrowej. –A gdybyśmy mieli to by pan wydał zgodę? –Gdybyśmy mieli? –Tak gdybyśmy mieli, wydałby pan zgodę? –A gdyby w środku puszczy wpadł pan w sidła, to odgryzłby pan sobie nogę? Wyborcy mają prawo do tej wiedzy!
Czekam jak kiedyś któryś z wywiadowanych zada redaktorowi pytanie: Przestał pan już bić żonę?

Zacząłem pisać tekst o Navarze, ten sam, który piszę od Świąt. Ale co jakiś czas rzucałem okiem na Twittera. Na którym coraz więcej pojawiało się głosów, że Duda chce wysłać wojsko na Ukrainę.
Wszyscy linkowali tekst na gazeta.pl. Tekst do którego link brzmiał „Duda: Należy rozważyć wysłanie wojsk na Ukrainę”.
Tego rodzaju manipulacje to, w kraju z normalnym medialnym rynkiem domena tabloidów. U nas robi to portal niegdyś najważniejszego dziennika w Polsce.

Ale jak tu mieć pretensje do gazeta.pl, skoro podobny numer parę godzin później wykonała pani Premier. Z tym, że ona poszła dalej wyciągnęła z tego wniosek, że PiS zawsze ciągnie do wojny, a PO do pokoju. Choć w to drugie byłbym w stanie uwierzyć, pod warunkiem, że w pokoju stałaby lodówka.

Później odezwał się Mastalerek, który mam wrażenie, że wciąż ma kompleks Hofmana i chce być nim bardziej. Chyba ze 140 razy użył słowa kłamstwo i ze trzy razy zwrotu „Urban w spódnicy”. Za to nie wyjaśnił dokładnie na czym kłamstwo polegało – nie odczytał słów Dudy.

W TVN24 zestawili słowa Dudy ze słowami pani Kopacz, i nawet Witek Bereś nie był w stanie jej obronić. Zajął się więc Mastalerkiem.

Później w Faktach wypowiedź Dudy skrócono tak, żeby można mu było podżegactwo wojenne przykleić.
Więc cały dzień mnie ta sytuacja wyprowadzała z równowagi. I to jest zła informacja, bo powinienem się był przyzwyczaić.

Na pocieszenie w „Kropce nad I” wystąpił mecenas Giertych w zabójczym krawacie. I powiedział „zbudowaliśmy Gazoport”.

3. Wieczorem Bożena zapytała:
–Dlaczego Kopacz wyrzuciła Sulik?
–Bo współpracowała z Wiplerem
–Wipler jest przystojniejszy od Kopacz.
–Wipler, przystojny?
–Nie, nie wiem jak wygląda.

Straszna ta polska polityka. I to jest zła informacja.

niedziela, 18 stycznia 2015

18 stycznia 2015


1. Obudziłem się z lekkim kacem. A tak właściwie, to obudził mnie telefon od dyrektora Zydla, który jak się później okazało chciał wyrazić oburzenie moim brakiem entuzjazmu oskarową nominacją dla „Idy”. Z dyrektorem spotkaliśmy się dzień wcześniej w Beirucie. Trochę narzekał, że ma dużo pracy. Że coraz więcej ludzi czegoś od niego chce. Próbowałem mu tłumaczyć, że gdyby (jak przystało na urzędnika) pracą się zajmował z mniejszym zaangażowaniem, to by się od niego odczepiono. Nie chciał przyjąć tego do wiadomości.
I nie wiadomo czy to dobra, czy zła informacja. Choć raczej zła, bo się biedny dyrektor Zydel wykończy i tyle będzie z jego oszałamiającej kariery.


2. „Idę” oglądałem od środka. Chyba. Wieczorem, po tym, kiedy ogłoszono nominacje. Rozśmieszyła mnie najpierw formą, później treścią, a na koniec – różnymi drobiazgami. Na szerokim telewizorze kadry filmu wyglądają kwadratowo. Każda scena komponowana jak zdjęcie. Czarno-białe, kwadratowe zdjęcie – artysta znaczy.
Można by zrobić taki filtr na FinalCut'a – „Zrób mi Idę”.
Dziękuję autorom filmu, że mi wyjaśnili, że stalinizm sprowokowany był polskim antysemityzmem. To logiczne uzasadnienie.

Ale tak naprawdę to ubawiły mnie dwie sceny. Pierwsza, kiedy milicjant pakuje na dołek nie sprawdzając dokumentów bohaterkę, która mówi, że jest sędzią (na prowincjonalnym posterunku używa słowa „immunitet”). I druga, kiedy Ida wraca do klasztoru. Dziurawą asfaltową drogą. Na której ruch jest jak na Marszałkowskiej. Asfalt położony w latach 60. w latach 60. jeszcze nie wyglądał jak nieremontowany do 10 lat.

Naszła mnie refleksja, że amerykańskie filmy robi się dla widzów, europejskie – dla krytyków. I to jest zła informacja.

3. Na naszych oczach (dzięki uprzejmości TVN24) widzieliśmy jak związkowcy podpisują porozumienie z rządem. Usłyszeliśmy jak Jacek Żakowski mówi (nie wiem o na jaki temat), że ludzie zeszli z drzewa i zbudowali TVN. Głęboka myśl.
Przeczytałem treść porozumienia. I mam wrażenie, że związkowcy uzyskali wszystko, co chcieli. Parę punktów wygląda jakby żywcem przepisano je z brukselskiego przemówienia Andrzeja Dudy.
Redaktor Piasecki napisał na Twitterze: Czyżbyśmy właśnie obserwowali narodziny hasła „jaki kraj taka Margaret Thatcher?”
Nie rozumiem po co była ta cała zadyma. I to jest zła informacja.
Dobrą jest to, że chyba nie należy przywiązywać zbyt dużej wagi do tego, co mówi pani Premier.

Poszliśmy do Beirutu, żeby się spotkać z red. Pawlak. W Beirucie siedział prezydent obywatel Jóźwiak z wiernym dyrektorem Zydlem. Nawet się przez chwilę zastanawiałem, czy nie zapytać kiedy ruszy druga linia metra. Ale było zbyt głośno. No i pewnie bym usłyszał, że ruszy, kiedy będzie gwarancja, że jest bezpieczne. Safety first.

wtorek, 4 listopada 2014

4 listopada 2014


1. Warszawa. Rano u redaktora Piaseckiego wystąpił Andrzej Duda. Redaktor Piasecki usłyszał słowa, których Duda nie powiedział i zmajstrował z nich tweeta. Tweet przeczytało kilkadziesiąt tysięcy, które redaktora Piaseckiego followują. Wśród nich ci, którzy rozmowy słuchali. Wyrazili zdziwienie. Redaktor Piasecki pokrętnie tłumaczył, że o to rozmówcy chodziło. Bardzo pokrętnie.
Teza nie była do obrony. W końcu usunął tweeta. Nie sprostował.
To nie jest dobra informacja, bo jakoś cenię Piaseckiego. Szkoda, że z jednej strony potrafi uwierzyć w coś, co mu się tylko wydaję. Z drugiej – nie potrafi się wycofać z błędu i przeprosić.

Szukałem (z ograniczonym efektem) przepisów dotyczących zarządzania drogami gminnymi. W znaczeniu: komu można naskarżyć, że gmina drogi nie poprawia.
No i nie wiem komu. I to jest zła informacja.
Przez dziesięciolecia sąsiedzi skracali sobie drogę przez nasze podwórko. Znaczy: nie nasze, bo nas wtedy nie było. Jak się pojawiliśmy Gienek powiedział: no to skończyło nam się jeżdżenie. Zrobił bramę no i przestali jeździć. Teraz mają dalej o jakieś 250 metrów. Ostatni kawałek gminnej drogi jest niestety bardzo zniszczony. Jeżdżą do wójta. Proszą go, żeby drogę poprawić. Od rozkłada ręce. Mówi, że drogę niszczą maszyny rolnicze. I że nie warto jej poprawiać.
Wójt skądinąd sympatyczny człowiek. Patriota lokalny. Wójtuje już chyba trzecią kadencję, co go nieco zdegenerowało. Wybory wygra znowu, bo kontrkandydatem jest jakiś wróg farmy wiatrowej, któremu nie wyszło w mieście, więc wrócił po studiach.
Swoją drogą sporo mi zajęło czasu uzyskanie informacji, że w ogóle istnieje jakiś kontrkandydat.

Panowie od kopania kanalizacji zamknęli na parę dni główną drogę przechodzącą przez wieś. Objazd zrobili tą, obok sąsiadów. Kilka tirów rozwaliło ją zupełnie.
Wyczytałem, w Ustawie o Drogach Publicznych, że zarządca drogi ma obowiązek jej utrzymywania i pilnowania przed zniszczeniem. Wójta, który się z obowiązków nie wywiązuje teoretycznie można nie wybrać. Ale poza odpowiedzialnością polityczną jest chyba też administracyjna. A może jej nie ma, bo – cytując klasyka – „polski państwo praktycznie nie istnieje”

2. Poszedłem do sklepu 'na rogu'. Żadnej Żabki, Małpki, Fresha, a tym bardziej Biedronki czy Lidla. Za żadne zakupy zapłaciłem ponad 50 zł. I to jest zła informacja. Wszystko było przynajmniej dwa razy droższe niż w Lidlu. Na wsi za pięć dych żyłbym nieźle przez tydzień.
Logika w tym jakaś jest. W centrum europejskiej metropolii musi być drożej. Tylko dlaczego drożej niż w Berlinie?

3. Wieczorem w „Faktach po faktach” koleżanka Kolenda gościła prof. Glińskiego, panią Piekarską i posła Protasiewicza. Protasiewicz wyglądał na trzeźwego. Dość szybko mianował Donalda Tuska prezesem Prawa i Sprawiedliwości. Koleżanka Kolenda tytułowała prof. Glińskiego premierem. I zasadniczo byłoby miło, gdyby nie to, że Protasiewicz zaczął nadawać zagłuszając wszystkich.
Na koniec koleżanka Kolenda zauważyła, że wszyscy jej goście byli kiedyś w Unii Wolności.

Z Kwaśniewskim u Olejnik dałem sobie spokój. A szkoda, bo Męskie Blogerki Modowe mogły mieć coś na ich temat do powiedzenia.