
1. Zbieram się od dawna, żeby spisać
rozmowę, którą w listopadzie 2013 r. razem z kolegą Grzegorzem
przeprowadziliśmy z Janem Sechterem. Jego Ekscelecją Janem
Sechterem. Pana Jana poznaliśmy na dość idiotycznej imprezie
zorganizowanej przez PR Kompanii Piwowarskiej sprzedającej u nas
Pilsner Urquell (przypadkowo, acz niezbyt szczęśliwie) akurat w
rocznicę wkroczenia oddziałów Ludowego Wojska Polskiego do
Czechosłowacji. Pan Jan – czeski ambasador – wygłosił krótkie
przemówienie, z którego zapamiętałem, że Czesi załatwili sobie
niższą niż w reszcie Unii akcyzę na piwo, bo piwo to ich dobro
narodowe.
Razem z kolegą Grzegorzem podeszliśmy do jego
ekscelencji by wyrazić ubolewanie, że nie udało się jeszcze
wyciągnąć konsekwencji wobec odpowiedzialnych za to, że w inwazji
w 1968 roku wzięli udział polscy żołnierze. Pan ambasador
wysłuchał nas spokojnie, po czym powiedział: Panowie, to już tyle
czasu… Porozmawialiśmy chwilę o polityce, prezydentach, i
samochodach. Politykę zostawmy, prezydent Klaus na Śnieżkę
wychodził piechotą z jednym ochroniarzem, Komorowskiego wywoził
BOR, a jeżeli chodzi o samochody to tylko Skoda.
Następnym
razem spotkaliśmy się z jego ekscelencją na otwarciu jakiejś
wystawy kartograficznej w Muzeum Geodezji. Wystawiane były czeskie
mapy. Pan Jan przemówienie rozpoczął od żartu, że poprzednim
razem tylu polskich i czeskich geodetów w jednym miejscu było chyba
w Kotlinie Kłodzkiej w 1945 roku. Miałem wrażenie, że mało kto
dowcip zrozumiał. W 1945 mieliśmy z Czechosłowacją regularną
wojnę graniczną.
Później przeprowadziliśmy z panem Janem
wywiad do „Malemena”. Jestem wciąż dumny z tytułu „Lech,
Czech i już”. Kolega Grzegorz przypomniał, a pan Jan potwierdził,
że w oryginale było tylko dwóch braci.
To właściwie zabawne
(nie przyznam się przecież, że mnie to żenuje) pierwszym
człowiekiem, który w jakiś wpłynął na mój stosunek do Czechów
był Sapkowski. (Nie, nie chodzi o „Wiedźmina”). (Tak, chodzi o
trylogię husycką). (Tak wiem, że to fantasy). Drugi był ambasador
Sechter. Wyjaśnił, że oni wybrali inną drogę. Na czym ta droga
polega. I że właściwie nie ma się z czego śmiać. To, że wciąż
się tu naśmiewamy z Czechów jest po części efektem
komunistycznej propagandy z 1968 roku. Realizowanej przez tak
żenujące postaci jak red. Mazan. (Jeżeli nie wiecie o co chodzi to
wasze szczęście)
Następnie się spotkaliśmy na raucie z okazji
rocznicy odzyskania niepodległości. Z udziałem prezydenta
(natenczas już byłego) Klausa. Rozmawiałem tam przez chwilę z
policjantem z Nachodu. Misiowaty gość. W typie Rumcajsa.
(zdecydowanie bardziej niż ja).
Siwego Rumcajsa. Powiedział, że
jeżeli zwiedzać Pragę, to o czwartej nad ranem. Bo wtedy na
ulicach nie ma tych pierdolonych ruskich turystów.
Nabijamy się
z czeskiej spolegliwości, a kiedy Rosja zajmowała Krym w Warszawie,
pod ambasadą protestowało z 300 osób. A w Pradze 10000.
Ostatnie
spotkanie było parę dni później. Dowiedzieliśmy się, że pan
Jan wyjeżdża z Polski i umówiliśmy się na podsumowującą
rozmowę. No i tak wyszło, że większa jej część dotyczyła 10
kwietnia 2010 roku. No i nie mogę tej rozmowy teraz zacytować, bo
się umówiliśmy, że będzie autoryzowana. I jak normalnie uważam,
że autoryzacja to wymysł diabła, tak tu robię wyjątek.
W
każdym razie wbrew temu, co niektórzy sądzą 10 kwitnia 2010 to
data, która dotyka nie tylko Polaków. I nie chodzi mi o kurtuazję.
Powinienem był spisać tę rozmowę wcześniej, wysłać panu
Janowi do Wiednia, gdzie teraz jest ambasadorem i teraz gdzieś,
choćby tu opublikować. Nie zrobiłem tego i to jest zła
informacja.
2. Dzień przed telewizorem. No dobra, dzień w
części spędzony przed telewizorem. Oglądałem w TVN24 transmisję
z posiedzenia Zespołu Macierewicza. Wbrew temu, co próbują
udowodnić operatorzy TV Republika, posła Szczerskiego da się tak
zbalansować, że nie ma czerwonej twarzy.
Gdyby wierzyć w to,
że w piwnicy przy Wiertniczej siedzi grupa emerytowanych oficerów
WSW, która na bieżąco steruje przekazem, to by można dojść do
wniosku, że się już tak zestarzeli, że przestali ogarniać.
Abstrahując od pana Antoniego, który i tak był, jak na siebie
powściągliwy, przemówienia pani Błasikowej, pani Skrzypkowej i
mecenasa Pszczółkowskiego robiły wrażenie. Nawet całkowicie
niezainteresowany teorią zamachu słuchacz mógł zauważyć że coś
jest nie tak. A TVN24 to transmitował.
To, że posiedzenia
zespołu Macierewicza sprowadzane są do wybuchów, gniecenia puszek
i nie pamiętam czego to duży sukces tych panów oficerów w tamtej
piwnicy. I tak naprawdę to bym wolał, żeby ci oficerowie istnieli,
bo jeżeli to wszystko robi się samo t bardzo zła informacja.
3.
Nie pamiętam kiedy ostatnio „Gazeta” wzbudziła we mnie taką
ekscytację, Doczekałem chyba do drugiej, żeby przeczytać tekst o
kandydacie Dudzie. I to jest zła informacja, bo tak naprawdę
rozbawił mnie dopiero rano. Ludzie ekscytują się zaćmieniami
słońca czy przelotem komety. A tu, na wyciągnięcie ręki można
obserwować upadek czegoś tak wielkiego i zasłużonego jak Gazeta
Wyborcza.
Zdjęcie Robert Laska.